Powódź 2024. Ewa Litwin z Białej Nyskiej i jej 16-letnia córka Weronika, chorująca na rdzeniowy zanik mięśni, są w dramatycznej sytuacji. Historię tej rodziny na swoich łamach opisała Wirtualna Polska. Już w niedzielę (15 września) woda sparaliżowała pobliskie miejscowości: Białą Nyską, Siestrzechowice oraz Przełęk. W poniedziałek podjęto decyzję o natychmiastowej ewakuacji Nysy. Nie wszyscy zdążyli uciec. - Żyję w strachu o córkę. Choruje na rdzeniowy zanik mięśni typu pierwszego. Leży pod respiratorem, ma podłączony tlen i ssak do odsysania flegmy, której w sytuacjach stresowych zbiera się bardzo dużo. Jest karmiona przez PEG. Przez ostatni rok jej stan się pogorszył. By aparatura działała, potrzebujemy prądu. Boję się pomyśleć, co się stanie, jeśli go zabraknie. Nie mamy agregatu - tłumaczy Ewa Litwin w rozmowie z WP. Bez energii elektrycznej aparatura może działać maksymalnie sześć godzin. Zdarzyły się już dwie przerwy w dostawie, każda z nich to ogromny stres dla rodziny, która nie wie, co robić. - Od wczoraj jesteśmy spakowani. Z drugiej strony, ewakuacja byłaby skomplikowana logistycznie i ryzykowna, wręcz niebezpieczna dla zdrowia. Potrzebowalibyśmy karetki. Nie wiem nawet, gdzie mielibyśmy jechać - mówi zrozpaczona matka. Szczegóły poniżej.
Rodzina z Białej Nyskiej w dramatycznej sytuacji. 16-letnia Weronika leży pod respiratorem, wokół gromadzi się woda
16-letnia Weronika jest świadoma sytuacji i można się z nią normalnie komunikować, ale mama nastolatki podkreśla, że dziewczyna nie może zostać sama nawet na chwilę. Potrzebuje opieki w zasadzie całodobowej. Tymczasem wokół budynku, w którym mieszka rodzina, gromadzi się woda. Mieszkają w bloku na pierwszym piętrze, około kilometr od Jeziora Nyskiego.
- Wczoraj mieliśmy pod blokiem bardzo dużo wody. Wydaje mi się, że dziś poziom nieco się obniżył, ale pod budynkiem nadal stoi woda. Poza tym śledzę doniesienia mediów i wiem, że być może najgorsze dopiero przed nami – relacjonuje Ewa Litwin w rozmowie z Wirtualną Polską.
Kapitan Dariusz Pryga z Państwowej Straży Pożarnej w Nysie zapewnił serwis, że w rejonie, o którym mówi kobieta, cały czas prowadzona jest akcja ewakuacyjna - zresztą nie tylko tam. Służby podkreślają, że "walka wciąż trwa".