Rzeźnik z Niebuszewa. Jak Opolanin mordował w Szczecinie
Jest 11 września 1952 r. na Niebuszewie - leżącej na północy miasta dzielnicy Szczecina. Na 20-letnią wówczas Irenę Jarosz od przeszło 2 godzin pod jej mieszkaniem czeka stara znajoma. Panie umówiły się wcześniej, ale po Irenie ani śladu. W tym czasie do domu z pracy wraca mąż, który z przerażeniem odnotowuje, że z mieszkania zniknęło kilka rzeczy. Zaczyna się obchód po okolicy, wypytywanie sąsiadów. W pewnym momencie mężczyzna - według różnych źródeł - zwraca uwagę na okno, w którym dostrzega sukienkę małżonki (ew. kołdrę). Dzwoni po milicję. Także na tym etapie, wersji wydarzeń jest kilka: według najpopularniejszej, kiedy mundurowi zjawiają się na miejscu, nie zastają właściciela mieszkania, w którym dostrzeżono własność Ireny Jarosz. Jest wtedy w kinie. Milicja wraz z mężem kobiety czekają na powrót sąsiada, który w końcu się zjawia. To 57-letni wówczas Józef Cyppek, który otwiera drzwi do swojego przybytku.
Jeden z mundurowych zanotuje później:
W pokoju na kanapie leżały zwłoki Ireny, z odciętą głową, rękami, nogami i wyciągniętymi wnętrznościami. Ręce i jedno udo przy szafie. Wnętrzności – w wiadrze pod oknem. W kuchni na zlewie, krzesłach i drzwiach czerwone plamy – część nieudolnie pościerana. Na półce przy kaflowej kuchni miska do połowy wypełniona czerwoną cieczą. Obok maszynka do mielenia mięsa ze śladami mielenia. Na talerzach serce i wątroba ludzka. Na stole na patelni niedojedzona jajecznica z jakimś tłuszczem. Obok chleb ze smalcem, sałatka z pomidorów i kawałek surowego mięsa, chyba wołowego. Po mieszkaniu walały się butelki po piwie i wódce.
Józef Cyppek zostaje aresztowany, do dziś przypisuje mu się niezliczoną liczbę morderstw, choć uwodniono tylko to jedno. Utarło się nazywać go Rzeźnikiem z Niebuszewa ale także... pierwszym polskim seryjnym mordercą w powojennej Polsce.
Józef Cyppek: kilkanaście czaszek ludzkich w Rusałce
Mężczyzna urodził się w Opolu 20 sierpnia 1895 r. Jego matka była Polką, a ojciec Niemcem. On sam z kolei uważał się za Niemca. Od wybuchu I wojny światowej pracował jako ślusarz na kolei, a w roku 1915 został powołany do wojska. W czasie służby wojskowej zdążył m.in. stracić nogę, przez co później miał protezę. Dwa lata spędził w szpitalach. W tym czasie został członkiem niemieckiej partii komunistycznej.
W Szczecinie wylądował w 1952 r., najpierw zamieszkując przy ul. Wawrzyniaka, później przy ulicy Wilsona 7 (dzisiejsza Niemierzyńska 7). W tej historii co rusz brakuje istotnych wątków, mówiono np. że przez jakiś czas Cyppek mieszkał z młodym blondynem, którego nazywał synem. Później chłopak zniknął, co w kontekście obecnej wiedzy przeraża.
Po aresztowaniu we własnym mieszkaniu Cyppek przyznał się do zamordowania Ireny Jarosz. Ponadto, nie szczędził szczegółów swoich ulubionych praktyk. W trakcie śledztwa miał wyznać, że głowę Ireny Jarosz (której nie było w jego mieszkaniu) utopił w pobliskim jeziorze Rusałka. Dlaczego zamordował sąsiadkę? Według niego, kobieta nie chciała mu się oddać. Na pytanie, dlaczego poćwiartował zwłoki, odpowiadał, że chciał je wynieść w kawałkach.
W czasie dochodzenia milicjanci znaleźli w mieszkaniu również inne sukienki - niebędące własnością Ireny Jarosz - buty damskie, majtki i ubrania dziecięce. Cyppek posiadał także książkę lekarską w języku niemieckim. Zachowała się jedna z notatek lekarskich, w której medyk opisał stan zwłok.
- Sposób poćwiartowania zwłok – jednorazowe cięcia, bez powtórzeń, równo w stawach i wydobycie narządów wewnętrznych świadczą o pewnej fachowości sprawcy, wprawnej technice - czytamy.
W sprawie książki sam Cyppek twierdził, że używał jej prywatnie, do studiowania. Nie ma w źródłach informacji o dziecięcych ubrankach.
W trakcie całego - i tak krótkiego śledztwa - wyszło na jaw o wiele więcej, niepotwierdzonych dotąd informacji. Jedna z bardziej przerażających mówi o tym, że kasjerka z pobliskiego kina rzekomo „naganiała” do niego dzieci, którym zabrakło pieniędzy do biletu. Mówiła im, że mężczyzna da dzieciom brakującą część pieniędzy. W tej sposób Cyppek dzieci zabijał, a poćwiartowane zwłoki wywoził do opuszczonego gmachu magazynów, późniejszej Wyższej Szkoły Rolniczej, a dzisiaj Zachodniopomorskiego Uniwersytetu Technologicznego.
To właśnie tam Józef Cyppek miał przerabiać ciała na... produkty jadalne. Nie zostało do końca ustalone, co z nimi robił, wiadomo jednak, że na pobliskim bazarze sprzedawał bigos własnej produkcji. Przez lata w powojennej Polsce mięso samo w sobie było produktem deficytowym. Skąd pochodziło to, sprzedawane przez Cyppka? Nie wiadomo.
W toku śledztwa i w związku z zeznaniami Cyppka, wypuszczono wodę z jeziora Rusałka. Rzekomo odnaleziono w nim od kilku do kilkunastu czaszek ludzkich, w przeważającej części dziecięcych.
Rzeźnik z Niebuszewa skazany. Morderca pisze list do Bieruta
Za zabójstwo Ireny Jarosz, 17 września 1952 roku Cyppek, po kilkudniowym procesie został skazany na karę śmierci. Wiadomo, że prosił prezydenta RP Bolesława Bieruta o ułaskawienie, którego nie otrzymał. Józef Cyppek został stracony 3 listopada 1952 roku o godzinie 17:45 i pochowany potajemnie na Cmentarzu Centralnym w Szczecinie.
Co ciekawe - i w świetle wydarzeń zrozumiałe - w mieszkaniu, które zajmował Cyppek, przez wiele lat nikt nie chciał zamieszkać. Lokal początkowo stał pusty, później zrobiono tam schowek i miejsce na toalety. Część lokalu przydzielono do sąsiedniego mieszkania, następnie mieścił się tam zakład szewski.