MEN chce karać za strajki? Skąd mają wiedzę o strajkujących nauczycielach?
Zaczęło się od oświadczenia rzeczniczki prasowej Ministerstwa Edukacji Narodowej Anny Ostrowskiej, która mętnie wskazała na "sygnały". - Mamy sygnały, że niektórzy nauczyciele namawiali uczniów do udziału w protestach. Naszym obowiązkiem jest natychmiastowa reakcja na takie informacje - czytamy.
W dalszej części oświadczenia Ostrowska zapowiada konsekwencje. Przewidziane prawem, ale nie wiadomo jakie.
- Jeżeli potwierdzi się, że niektórzy nauczyciele namawiali uczniów do udziału w protestach lub sami brali w nich udział, powodując zagrożenie w czasie epidemii i zachowując się w sposób uwłaczający etosowi ich zawodu, będą wyciągnięte konsekwencje przewidziane prawem. Nie ma także naszej zgody na zachęcanie dzieci oraz młodzieży do chuligańskich i wulgarnych zachowań. Nie ma zgody na to, aby uczniowie zachowywali się w taki sposób - grzmi komunikat MEN.
zobacz też: MEN grozi nauczycielom?! Prezydent Opola, Arkadiusz Wiśniewski: "Nie DONOŚCIE na siebie!"
W poniedziałek 2 listopada były Minister Zdrowia Bartosz Arłukowicz opublikował na Twitterze dokument, który miał trafić do Kuratoriów Oświaty. Z pisma wynika, że dyrektorzy konkretnych placówek mieli wypełniać tabelki nt. "sytuacji związanej z manifestacjami z udziałem uczniów, nauczycieli i dyrektorów".
Kuratorium Oświaty: "Mamy sygnały od rodziców"
Skąd więc informacje nt. strajkujących, czy też do strajkowania namawiających? Rzecznik prasowy Kuratora Opolskiego Michała Sieka, Robert Socha tłumaczy, że... od rodziców.
- Sygnały mamy od rodziców, a my się im przyglądamy... - przekazuje w rozmowie z SE.pl
Według kuratorium, informacje o protestujących nauczycielach nie pochodzą od dyrektorów szkół.
- Dyrektorzy nie mają wskazywać nauczycieli (którzy strajkowali - red.), tylko ich uświadomić. Z pewnością będą tacy, którzy pomimo świadomości będą pikietować. Jeśli będą to robić nadgorliwie, wyklinać, obnosić się z przekleństwami na transparentach i w sieci, to wówczas będą wyciągane konsekwencje dyscyplinarne, o których wspominał Pan kurator., bo to zachowanie nieetyczne - komentuje Robert Socha.
Z kolei kurator opolski Michał Siek podkreślał, że cała sytuacja wynika z troski o bezpieczeństwo, a już sama nauka zdalna została wprowadzona po to, żeby ograniczyć kontakt uczniów z innymi osobami.
- Jeśli w takiej sytuacji mamy do czynienia z nauczycielami, którzy namawiają młodzież do uczestnictwa w demonstracjach, na których gromadzi się duża grupa ludzi, to jest to działaniem nieodpowiedzialnym. Zagraża bezpieczeństwu uczniów i ich rodzin. Dlatego prosiłem dyrektorów szkół, żeby zwrócili uwagę na takie zachowania - komentuje i dodaje, że sam udział nauczycieli w demonstracjach jest już inną sprawą.
Oczywiście każdy ma prawo do swoich poglądów, ale jeżeli w czasie tej demonstracji zachowuje się niegodnie, tzn. narusza swoje obowiązki, które określone są w art.6 Karty Nauczyciela, albo ma miejsce uchybienie godności zawodu nauczyciela, o czym mówi rozdział 10 KN, to wtedy zgodnie z prawem osoba taka podlega odpowiedzialności dyscyplinarnej.