Strzelanina w Namysłowie. Chora zazdrość pchnęła Krzysztofa do zbrodni?!
Tragedia rozegrała się w domu, na peryferiach Namysłowa 24 listopada. Niedzielne, rodzinne spotkanie zakończyło się piekłem. Interweniować musieli antyterroryści. Krzysztof K. zastrzelił swojego brata i rodziców, potem uwięził partnerkę brata i jej dzieci.
Jak nieoficjalnie wiadomo, terroryzując kobietę bronią, kazał jej osobiście związać jej dwie małe córki. Cudem kobiecie udało się uciec z pułapki i poprosić o pomoc policję. Na miejsce od razu ruszyli negocjatorzy i mundurowi z elitarnych jednostek antyterrorystycznych. Nad ranem zapadł decyzja, by siłowo wejść do domu z dziećmi, bo napastnik nie odpowiadał. Wtedy okazało się, że odebrał sobie życie, na szczęście nie krzywdząc dzieci.
Policjanci na miejscu zbrodni znaleźli krótką broń: Glock i Skorpion. K.
- Sprawca tragedii w Namysłowie miał legalne pozwolenie na broń. W domu znaleziono dwie sztuki: broń krótką i broń innego typu, ale nie wiadomo jeszcze, z której z nich padły strzały. Wykaże to m.in. sprawdzenie łusek znalezionych na miejscu zdarzenia - powiedział Super Expressowi Stanisław Bar, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Opolu.
Jeden pistolet miał tłumik, a broń miał do celów sportowych i był członkiem klubu sportowego zrzeszonego w Polskim Związku Strzelectwa Sportowego. Posiadał patent oraz roczną licencję.
- Wszystko to teraz będziemy analizować i badać - mówi Bar i wylicza, że śledczy zabezpieczyli już telefony i monitoring.
Krzysztof K. planował zabójstwo rodziny? Szokujące doniesienia
Według prokuratury jedna z hipotez, ta najbardziej prawdopodobna, jest taka, że Krzysztof K. planował zabójstwo rodziny, a zrobił to, bo czuł się w rodzinie pomijany.
- Jego zdaniem rodzeństwo było faworyzowane - mówi Super Expressowi Stanisław Bar.
Krzysztof K. rok temu wrócił z Wielkiej Brytanii, bo mu się tam nie powiodło, mimo że był wyspecjalizowanym elektrykiem. Po powrocie do Polski nie podjął się żadnej pracy.
- Nie mamy wiedzy, żeby leczył się psychiatrycznie - dodaje Bar.
W czasie niedzielnego obiadu najwięcej strzałów oddał do ojca - Janusza K. - Około 10 strzałów oddał do ojca - mówi Bar. Celował w serce i w głowę. Do brata oddał kilka strzałów w klatkę piersiową i brzuch. Matce - Małgorzacie K. - strzelił dwa razy w głowę. Także w głowę strzelił sobie.
Prokuratura czeka teraz na możliwość przesłuchania partnerki zastrzelonego brata - Marka.