Kędzierzyn-Koźle. Pożar z zemsty? Ireneusz miał podpalić mieszkanie żony. Później patrzył, jak z bloku wynoszą niemowlę
Był czwartek 5 maja, ok. 19.00 policjanci z Kędzierzyna-Koźla dostali zawiadomienie o pożarze jednego z mieszkań na terenie miasta. Na miejscu zobaczyli kłęby dymu wydobywające się z poddasza niewielkiego bloku. Zarządzili natychmiastową ewakuację: z ognia uciekło 8 dorosłych i 4 dzieci. - Jedna z policjantek, biorących udział w ewakuacji, wyniosła na rękach niemowlę - wynika z policyjnego raportu. Wszystko wskazuje na to, że podpalacz oglądał przerażające efekty swojego "dzieła".
Zobacz też: Perfidnie oszukał Ukrainki uciekające przed wojną. Kawalerka była w PIWNICY! [ZDJĘCIA]
Strażacy nie mieli większych problemów z opanowaniem żywiołu. Ustalili też roboczą przyczynę: zaprószenie ognia. Po krótkim czasie wszyscy bezpiecznie wrócili do bloku... ale prawdziwa historia miała dopiero wyjść na jaw. Bo policjanci sporządzając raport z zajścia natknęli się na - jak się wtedy wydawało - właściciela mieszkania, 51-lentiego Ireneusza H. - W tracie akcji ratunkowej cały czas był w rejonie płonącego budynku. W rozmowie z mundurowymi powiedział, że zasnął w łóżku z odpalonym papierosem i dlatego doszło do pożaru - komentują kryminalni z komendy w Kędzierzynie Koźlu. Ale wersja Ireneusza się nie kleiła. Policyjne czynności trwały i ujawniły podejrzenie, że mężczyzna w rzeczywistości może być autorem tego małego piekła. Zatrzymano go i przebadano alkomatem: wydmuchał wtedy 2,5 promila alkoholu.
Ireneusz chciał się zemścić?! Miał podpalić mieszkanie żony. Stał i patrzył, jak wynoszą niemowlę! [ZDJĘCIA]
Byli w separacji. Złość, agresja, zazdrość, rozpacz?
Ireneusz trafił do policyjnego aresztu, a resztą zajęła się prokuratura. Ze śledztwa wynikło m.in., że 51-latek był z żoną - faktyczną właścicielką mieszkania - w separacji. Jak zdradził nam prok. Stanisław Bar z Prokuratury Okręgowej w Opolu, kiedy pierwsze płomienie zaczęły zajmować lokal, Ireneusz wysłał kobiecie - nieobecnej wtedy w mieszkaniu - zdjęcie płonącego łóżka! Ireneusz usłyszał już zarzut "sprowadzenia pożaru zagrażającego życiu i zdrowiu wielu osób oraz mieniu w wielkich rozmiarach". Ale podczas przesłuchania stanowczo zaprzeczył, jakoby podpalenie miało być efektem jego planu. Utrzymał zeznania z komendy, mówiąc że do zaprószenia doszło przypadkowo. Właśnie m.in. w związku z wysłanym przez niego zdjęciem, prokuratura nie dała wiary w wersję z "przypadkowością pożaru". Sąd Rejonowy w Kędzierzynie-Koźlu zdecydował o trzymiesięcznym areszcie. W sumie grozi mu teraz do 10 lat w więzieniu.