Padły wysokie kary, dla matki, Katarzyny K. i dziadka dziewczynek - 18,5 roku więzienia, a dla partnera kobiety - 17,5 roku pozbawienia wolności. Prokuratura domagała się dla skazanych maksymalnej kary, czyli 20 lat więzienia.
Sędzia Mateusz Świst w szokujących słowach odniósł się do sytuacji. Podczas rozprawy, musiał m.in. uspokajać Katarzynę K.
Dzieci w ich domu były traktowanie nie jak podmiot, ale przedmiot drugiej kategorii
Takiej sprawy w opolskim sądzie nie było od lat. Z uwagi na dobro pokrzywdzonych dziewczynek, proces odbywał się za zamkniętymi drzwiami, ale ogłoszenie wyroku było już jawne.
- Jakie obrzydliwe, jakie straszne rzeczy działy się w ich rodzinie, mimo że Pani ciągle twierdzi, że była wspaniałą matką. No nie była pani. Działy się tam dantejskie sceny, w miejscu rodzinnym, gdzie dzieci powinny mieć ochronę, gdzie powinny czuć się bezpiecznie, powinny być zaopatrzone. I to nie ma znaczenia, czy to są bogate rodziny - mówi sędzia Mateusz Świst.
Do zdarzeń dochodziło, kiedy najmłodsza z trzech dziewczynek miała 7 lat, a najstarsza 10.
Dzieci były traktowane jak "zabaweczki"
- Dzieci o tym mówią, że były czasem wyrzucane, nie że uciekały. Skończyłaś jakieś zadanie? Wyrzucane. Przemoc fizyczna, przemoc psychiczna, przemoc ekonomiczna, bo to też element przemocy. To, że dzieci nie miały śniadania, to nie wynika z Państwa biedy, tylko z tego, że dzieci tam były traktowane nawet nie jak podmiot drugiej kategorii, ale jak przedmiot drugiej kategorii - mówi sędzia Mateusz Świst.
Matka miała zeznawać także, że została wrobiona. Sąd jednak odrzucił te spekulacje: "to wersja irracjonalna".
Cała sprawa wyszła na jaw dopiero, kiedy dziewczynki w 2018 r. trafiły do rodziny zastępczej. Kiedy poczuły się bezpiecznie, zaczęły mówić.