TOZ Opole o kolejnej interwencji. Zawiniła wiejska mentalność?

i

Autor: TOZ Opole/Facebook Sprawa trafiła już na policję

TA interwencja załamała TOZ! "Nie mamy już sił". Pies na łańcuchu czekał na ŚMIERĆ! [ZDJĘCIA]

2020-10-08 12:35

"Brak nam już sił na ludzką znieczulicę" - piszą wolontariusze TOZ, opowiadając o interwencji z wioski pod Opolem. Ami to 11-letni pies, który w brudzie, bólu i chorobach leżał przypięty do łańcucha, czekając na śmierć. Aktywiści alarmują : "Nie stać nas obecnie na psa, który będzie generował kolejne koszta".

Aktywiści z TOZ Opole zostają przydzielani do konkretnych interwencji, o które proszą świadkowie konkretnych zaniedbań, czy zdarzeń. W środę (7 października) jedna z wolontariuszek, Katarzyna, została przydzielona do interwencji w jednej z opolskich wiosek.

- Po treści zgłoszenia wiedzieliśmy, że sytuacja jest pilna - zwykle je segregujemy na pilne i mniej pilne. Dostaliśmy zrzut z mapy, dokładną lokalizacje - mówi w rozmowie z Super Expressem wolontariuszka, która zajęła się sprawą 11-letniego Am'iego.

W zgłoszeniu Pani Katarzyna - poza lokalizacją - otrzymała też zdjęcie miejsca i psa. - [...] na miejscu znaleźliśmy budę, w której pies leżał nieruchomo. To był ten pies ze zdjęć. Posliśmy do budynku obok, żeby poszukać właściciela i znaleźliśmy go - relacjonuje. A mówiąc dokładniej, właścicielkę, bo okazała się nią być starsza kobieta.

Pani w rozmowie z wolontariuszami próbowała zasłaniać się faktem, że Ami jest stary (ma 11 lat) i dlatego wygląda, jak wygląda. Nie przekonało to aktywistów, którzy podsunęli kobiecie dokument zrzeczenia prawa do własności. - Nie stawała nam okoniem, podpisała rzeczenie i zaczęliśmy leczenie w naszej lecznicy - komentuje Pani Katarzyna.

"Wiejska mentalność" odpowiada za tragiczne sceny?

Być może najbardziej przerażającym jest fakt, że w domu roiło się od ludzi! Starsza kobieta przebywała w domu ze swoimi dorosłymi dziećmi i wnukami. Nikt nie zwracał uwagę na okropne traktowanie Am'iego, który żywił się resztkami obiadowymi i... deszczówką.

- Ja rozumiem, że właścicielka jest w podeszłym wieku, ona mówiła, że go niby kocha ale nie wie, co mu dolega! Tam były dorosłe dzieci kobiety, jej wnuki. Każdy go widział - zastanawia się wolontariuszka i dodaje, że to być może problem wiejskiej mentalności, miłości do psa z daleka i w budzie, kiedy jego krytyczny stan wymaga co najmniej weterynarza.

Ami był cały zapchlony, stan jego skóry jest bardzo zły, ma liczne wyłysienia, strupy, powierzchniowe, ropne zapalenie skóry obejmujące sporą część ciała, szmery w obrębie mięśnia sercowego. W piątek (9 października) czeka go wizyta u weterynarza i kardiologa.

Sprawa docelowo najprawdopodobniej trafi na policję. Na Facebooku trwa zbiórka pieniędzy.

Pijak rozbił się na stacji paliw przy autostradzie A2

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Nasi Partnerzy polecają