Od kilku dni żar leje się z nieba, nic dziwnego więc, że ludzie szukają ochłody nad wodą. Niestety część wybiera niestrzeżone kąpieliska. Tak zrobili rodzice 19-letniego Wiktora. Wybrali staw przy ul. Narutowicza. Kąpali się w miejscu, w którym nie było ratowników.
Początkowo było jak w bajce. Wspólne zabawy, śmiech… Wiktor W. pływał wraz z mamą na dmuchańcu. Wypłynęli na środek zbiornika. Chłopak świetnie się bawił, mimo że nie umiał pływać. Dlatego też przy upośledzonym chłopaku zawsze był ktoś dorosły: mama lub ojciec.
Niestety, w pewnym momencie matka oddaliła się od dziecka. Jak mówi nam osoba znająca szczegóły tragedii, do wody wbiegł pies i kobieta poszła w kierunku zwierzęcia.
19-latek został więc sam na dmuchańcu. Pech chciał, aby chłopak zsunął się z niego i wpadł w głębinę. Mimo, że od razu rzucono się na ratunek, nie udało się go wyciągnąć na powierzchnię. - Dokonali tego dopiero strażacy, którzy zostali wezwani na ratunek – mówi prokurator Stanisław Barski, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Opolu.
Chłopak był reanimowany. Niestety – bezskutecznie. Choć w pewnym momencie pojawiła się nadzieja, że czynności życiowe wrócą, okazała się ona płonna. Wiktora nie udało się uratować.
W czasie, gdy trwała akcja ratunkowa, rozpaczy i nerwów nie mógł opanować ojciec chłopaka. Trudno się dziwić, że taka tragedia odjęła mu zdrowy rozsądek. Aby się uspokoił musiał zostać skuty kajdankami.
Co dalej? - Prowadzimy śledztwo w tej sprawie – dodaje prokurator Stanisław Bar. Śledczy nie wyklucza, że matka Wiktora może usłyszeć zarzuty: nieumyślnego spowodowania śmierci. Wszak wiedziała, że syn nie umie pływać i jest upośledzony, a zostawiła go samego. Jeśli prokurator uzna, że chłopak zginął z jej winy, to zrozpaczonej matce grozić będzie nawet 5 lat więzienia.