Jest 23.30 w piątek (18 września), kiedy ratownicy z WOPR Turawa zauważają samotną łódź, blisko 50 metrów od brzegu. - Zauważyliśmy łódź z mężczyzną jego zachowanie nas niepokoiło. Po nawiązaniu kontaktu z brzegu, ustaliliśmy, że potrzebuje pomocy - relacjonują ratownicy.
Natychmiast zwodowano łódź ochrzczoną imieniem "Mariusz", do której wskoczyła m.in. Sandra Dziuk - to studentka 4 roku fizjoterapii, która popłynęła sprawdzić, co z mężczyzną. Dotarła na miejsce i przeszła na jednostkę, przeprowadziła wywiad i krótkie badanie fizykalne. Domniemany poszkodowany uskarżał się na swój kręgosłup i "atak dyskopatii wielopoziomowej". Rozpoczęła się ewakuacja.
Turawa: Nocna ewakuacja z łódki. To była FARSA!
Akcja ewakuacyjna doprowadziła mężczyznę całego i zdrowego na brzeg, gdzie ratownicy podzielili się na dwie grupy: jedną, zajmującą się mężczyzną, i drugą, która zabezpieczyła i odholowała łódź do bazy WOPR. Pojawiła się karetka i medycy, którzy przejęli "poszkodowanego. Badanie w ambulansie pozbawiło ratowników wątpliwości: jedyną dolegliwością tego Pana były promile we krwi. Całą resztę symulował. Wtedy do akcji dołączyła policja. - Całe działania, w które zaangażowane było: WOPR, Pogotowie, Policja, trwało do 1.20! W tym samym czasie ktoś mógł naprawdę potrzebować pomocy! - nie kryją oburzenia ratownicy z WOPR.