21-latka walczy o życie, jej dzieci znalezione we krwi. Podejrzany o zbrodnię w Nacpolsku wyszedł na wolność!
Jak informuje Płońsk w Sieci, 29-letnia Ukrainka nie żyje, a jej 21-letnia rodaczka z kolei walczy o życie, ale 44-latek, który miał pomagać sprawcy zbrodni w Nacpolsku, jest już na wolności. Mężczyzna, również obywatel Ukrainy, został zatrzymany niespełna godzinę po ataku na kobiety, gdy prowadzony przez niego fiat seicento zjechał do rowu, a po przesłuchaniu usłyszał zarzuty udzielenia pomocy w zabójstwie i usiłowaniu zabójstwa, do których się nie przyznał. Sąd w Płońsku uznał, że zebranych przez prokuraturę dowodów, przynajmniej w takiej formie, jest zwyczajnie za mało. W związku z tym Ukrainiec opuścił już areszt i przebywa na wolności, choć nie ma stałego meldunku na terenie Polski - śledczy mają do niego tylko numer telefonu i ukraiński adres. Do zaatakowania kobiet nożem w Nacpolsku i zabicia jednej z nich - obie otrzymały po kilkanaście ciosów w: serce, brzuch, głowę i kończyny - przyznał się za to drugi z Ukraińców, 27-latek.
- Zabójca złożył bardzo obszerne, wielogodzinne wyjaśnienia. Przyznał się do zarzucanego mu czynu. Podał bardzo szczegółowo okoliczności zdarzenia. Twierdzi, że to może skutek urazów z czasów wojny w 2014 roku, która objęła swym zasięgiem również Donieck. Musimy zbadać jego stan zdrowia psychicznego - mówi Płońskowi w Sieci Ambroziak.
Czytaj też: Płock. Atak nożownika pod Orlenem. Dźgał ofiarę bez opamiętania! Podał się za żołnierza służb specjalnych
Jak informuje Płońsk w Sieci, śledczy zdradzili też więcej kulisów przebiegu zbrodni w Nacpolsku. Do ataku doszło na oczach dwojga dzieci 21-latki - kobieta nadal walczy o życie w szpitalu w Płocku. Maluchy w wieku 2,5 roku i 5 miesięcy znajdowały się we krwi, a młodszy z nich leżał pod stołem. Na szczęście nic im się nie stało, ale i tak zostały zabrane do szpitala na obserwację. Okazuje się, że z kobietami mieszkało jeszcze jedno dziecko - 11-letnia dziewczynka - która jest córką zabitej 29-latki; w czasie ataku nożownika była w szkole.
27-latek pojechał tam, by dowiedzieć się od Ukrainek, gdzie mieszka jego żona, z którą chciał się pogodzić - mimo to przez telefon groził jej śmiercią. Kobieta miała przez jakiś czas przebywać w Nacpolsku, a do tego była w związku z bratem denatki. Do Polski przyjechała w marcu, a niedługo później ściągnęła tu swoje dzieci - ona też zostanie przesłuchana. W ślad za nią udał się jej mąż, ale wjechał do naszego kraju ledwie kilka dni temu.
- Można powiedzieć, że dostał się tu nielegalnie. Na granicy twierdził, że będzie się on opiekował w Polsce swoją matką-inwalidką, lecz kiedy przekroczył już granicę - matka wróciła na Ukrainę, a on u nas pozostał - mówi Płońskowi w Sieci Ambroziak.