Jak informuje portal Nasza Mława, w policyjną wersję zdarzeń nie wierzy matka mężczyzny, która była zdziwiona, jak można go było wypuścić ze szpitala w takim stanie. Jak wynika z relacji kobiety, 31-latek wyszedł jednak z placówki na własne żądanie, bo bał się, że ci sami policjanci, którzy mieli go rzekomo pobić, będą go eskortować do jednego ze szpitali w Warszawie. Po mężczyznę przyjechało pogotowie i inni niż wcześniej funkcjonariusze, dzięki czemu trafił on ostatecznie do stolicy, gdzie przeszedł operację.
- (...) Lekarze nie dają mu szans na szybki powrót do zdrowia. Mnie się to wszystko w głowie nie mieści. Ja zawsze wierzyłam w prawo. Jeżeli ktoś zawinił, powinien odpowiadać. Jednak od tego mamy instytucje na straży prawa, a nie samosądy i pobicia. To, co się stało, nadwyrężyło moje zaufanie do służb - mówi portalowi Nasza Mława matka 31-latka. To jednak nie wszystko.
Polecany artykuł:
Jak informuje Nasza Mława, w czasie gdy kobieta poszukuje świadków interwencji mundurowych z 26 marca, rzecznik Komendy Wojewódzkiej Policji w Radomiu Katarzyna Kucharska ujawniła wszystkie okoliczności sprawy.
Zgodnie z jej komunikatem mężczyzna jest podejrzewany o przestępstwo uszkodzenia ciała, dlatego w lutym br. doszło do przeszukania jego mieszkania. Policjanci znaleźli w nim nielegalną broń, amunicję, własnoręcznie robione granaty, narkotyki i przedmioty służące do ich wytwarzania, ale na miejscu była tylko konkubina 31-latka. Z kolei w czasie feralnego zatrzymania mężczyzna miał dodatkowo przy sobie 22 torebki foliowe z zapięciem strunowym z zawartością proszku i suszu.
Jak informuje Nasza Mława, tamtejsza komenda policji wszczęła w tej sprawie postępowanie wyjaśniające i zawiadomiła dodatkowo Biuro Spraw Wewnętrznych Komendy Głównej Policji i Prokuraturę Rejonową w Mławie.
- (...) Oczywiście te kwestie wyjaśnią biegli, ale jeśli okaże się, że wersja o pobiciu jest nieprawdziwa, osoby, które takie informacje przekazują, muszą liczyć się z konsekwencjami prawnymi - dodaje Kucharska.