Właściciel amstaffa, który zaatakował w Mławie kobietę i ciężko ranił jej teriera, usłyszał zarzuty niezachowania środków ostrożności przy trzymaniu zwierzęcia. Zostało to zakwalifikowane jako wykroczenie, dlatego sprawa trafiła od razu do sądu w Mławie, który może nałożyć na mężczyznę karę ograniczenia wolności, grzywny lub nagany. 34-letni mieszkaniec powiatu mławskiego zgłosił się na policję w poniedziałek, czyli dokładnie dwa tygodnie po zdarzeniu z alei św. Wojciecha w Mławie.
QUIZ: Madonna, Tina Turner, Adele... Kto jest królową popu?
30 listopada mężczyzna spuścił ze smyczy amstaffa, który nie miał w dodatku kagańca, a zwierzę rzuciło się na kobietę i jej teriera. Mieszkanka Mławy nie odniosła na szczęście obrażeń, ale za to jej piesek został ciężko ranny i trzeba go było uśpić. Amstaff został następnego dnia odłowiony przez straż miejską i trafił do jednej z lecznic weterynaryjnych, gdzie przebywa do tej pory. Zwierzę zostało w międzyczasie wykastrowane i ma wrócić pod opiekę właściciela.
Czytaj też: Mława. ZABIŁ 18-latka na oczach dziewczyny, bo go pomylił. Witold W. przed sądem w Płocku
Jak przypomina policja w Mławie, pies powinien być wyprowadzany na spacer w taki sposób, by nikomu nie zagrażał, nikogo nie straszył, nie zakłócał spokoju. Zgodnie z Ustawą o ochronie zwierząt art. 10a „zabrania się puszczania psów bez możliwości ich kontroli i bez oznakowania umożliwiającego identyfikację właściciela lub opiekuna”. Ponadto trzymanie psa rasy uznawanej za agresywną wymaga zezwolenia wydanego przez wójta (burmistrza, prezydenta miasta) (art. 10).
Czytaj też: Płock. Kolejna ofiara księdza pedofila! "Obcowanie płciowe i uporczywe nękanie"
Czytaj też: Płock. Małe dzieci zabrane matce! Brudne nie jadły przez kilka dni, kobieta była pijana
Czytaj też: Płock. Samorząd Mazowsza ratuje centrum onkologii! Czy PiS go nie chce? Będzie wniosek do NIK