Mógł ratować siebie albo kolegę. Gdy ruszył do brzegu, 21-latek stracił siły i zmarł. Tragedia pod Płockiem
Czy śmierci 21-latka na Jeziorze Górskim pod Płockiem można było uniknąć? Do tragicznego zdarzenia doszło w niedzielę, 3 lipca. Mężczyzna i jego kolega w wieku 24 lat wracali z imprezy, gdzie mieli spożywać alkohol. We wczesnych godzinach porannych, gdy szli brzegiem akwenu na wysokości miejscowości Grabina, zobaczyli 2-osobowy kajak, z którego spontanicznie postanowili skorzystać. Po przepłynięciu ok. 100 metrów, przed godz. 6, kajak zaczął nabierać wody, ale poszkodowani nie mieli kapoków. Niestety, 21-latek nie potrafił pływać i dopóki mógł, trzymał się tonącego kajaka. 24-latek, który z kolei potrafił pływać, stanął przed dylematem, czy zostać z kolegą i ryzykować również swoje życie, czy ruszyć do brzegu. Wybrał to drugie rozwiązanie, ale jego znajomy nie zdołał zaczekać na pojawienie się służb ratowniczych, bo wkrótce stracił siły i zniknął pod taflą wody. O godz. 9.40 jego ciało wyłowili strażacy. Zmarły to mieszkaniec gminy Słubice pod Płockiem.
Dalsza część tekstu pod galerią z akcji ratunkowej na Jeziorze Górskim.
- Prowadzimy w tej sprawie postępowanie w kierunku nieumyślnego spowodowania śmierci, natomiast nie należy się spodziewać postawienia komukolwiek zarzutów, bo wszystko wskazuje, że na Jeziorze Górskim doszło do nieszczęśliwego wypadku - mówi Damian Zimniak, zastępca prokuratora rejonowego w Gostyninie.