Napad na konwojenta w Płocku jak z filmu. Sprawcy przebrani za pracowników firmy kurierskiej
Jak informuje program "Alarm!" emitowany na antenie TVP 1, w napadzie na konwojenta w Płocku brały udział prawdopodobnie trzy osoby. Feralnego dnia, tj. w poniedziałek 20 grudnia we wczesnych godzinach wieczornych, przyjechały one dostawczym autem na ul. Kutnowską, do jednej z największych na Mazowszu sortowni paczek. Wszystkie miały na sobie uniformy, takie same jak te wykorzystywane przez okradzioną firmę kurierską. Przestępcy zachowywali się naturalnie: otworzyli samochód i zaczęli przekładać paczki, rozmawiając w trakcie. Gdy konwojent wyszedł z budynku sortowni z pieniędzmi, sprawcy prawdopodobnie potraktowali go najpierw gazem łzawiącym, a później zabrali mu torbę z gotówką i ruszyli do ucieczki - w pakunkach miało się znajdować 2,5-3 mln zł, choć Prokuratura Rejonowa w Płocku informowała wcześniej, że w czasie napadu na konwojenta skradziono, według wstępnych szacunków, ponad 2 mln zł. Zaraz po tym o napadzie na konwojenta w Płocku dowiedział się dyżurny tamtejszej policji, a po chwili zarządzono blokadę najważniejszych tras wylotowych z Płocka.
- (...) No ale na monitoring na CPN-ie (stacji paliw - przyp.red.), nie ma w ogóle monitoringu, który "łapie" tę drogę do [nazwa firmy kurierskiej], więc czekali 15, ponad 20 minut, aż ktoś się zjawi w firmie chyba i "odpali" monitoring, który jest wjazdowy. No i biały samochód (...) w tym czasie po napadzie wyjeżdżał w miarę szybkim tempem - mówi "Alarmowi!" jeden z policjantów, który brał udział w akcji.
Napad na konwojenta w Płocku jak z filmu. Porzucone i spalone auto. Złodzieje mieli ich kilka?
Jak informuje "Alarm!", sprawcy napadu na konwojenta w Płocku uciekali drogą krajową w kierunku centrum miasta, ale po drodze mieli porzucić auto dostawcze i je podpalić, przesiadając się do innego samochodu. W spalonym pojeździe znaleziono później dwie różne tablice rejestracyjne - na wjazd i na wyjazd z terenu sortowni. Być może później korzystali jeszcze z kolejnego auta, bo blokady policyjne nic nie dały i przestępców nie udało się zatrzymać. Czy sprawcy napadu na konwojenta w Płocku nie będą mieli problemu z wprowadzeniem pieniędzy na rynek?
- Żaden problem, żaden problem, na pewno nikt tych pieniędzy nie będzie ganiał po numerach, bo... nie sposób, tak? Nikt nie wie, jakimi pieniędzmi płacił - mówi "Alarmowi!" świadek zdarzenia.
Czytaj też: Oświadczył się jej... w czasie kontroli drogowej! Policjanci z Wyszkowa w szoku [WIDEO]
Czytaj też: Ostrołęka. Potężna eksplozja wstrząsnęła blokiem! Kilka osób uwięzionych w mieszkaniu