Jak informuje program "Interwencja" stacji Polsat, mordercy z Płocka mieli bać się odpowiedzialności za rzekomo popełniane przestępstwa. Krewny ofiary twierdzi, że to Rafał C. jeździł na przesłuchania i miał odpowiadać za wyłudzenia i oszustwa internetowe. Mężczyzna dodaje, że "chodziło o odkurzacz za jakieś 800 złotych".
Jak informuje "Interwencja", o całej sprawie dowiedzieli się rodzice 20-latka, którzy poszli zgłosić wszystko na policję. Rafał C. miał natomiast wyłamać się ze zmowy i zeznać w czasie przesłuchania, że to nie on odpowiada za przestępstwa. Jego późniejsi mordercy odebrali to jako zdradę.
Jak dowiadujemy się z "Interwencji" w stacji Polsat, znane są też nowe fakty ws. samej zbrodni. Mordercy z Płocka mieli zwabić swoją ofiarę w okolice cukrowni na Borowiczkach. Rafał C. przywiózł tam zamówioną przez nich pizzę, którą następnie wszyscy razem zjedli. Dalszy scenariusz jest już dobrze znany.
Jak informuje "Interwencja", rodzina ofiary szybko zorientowała się, że coś jest nie tak, bo w dniu porwania, tj. 27 stycznia, pizzerię, w której pracował 20-latek, odwiedzili jego krewni. Po wyjeździe z zamówieniem chłopak nie wrócił jednak zgodnie z planem, czyli do godz. 17. Jego zaginięcie zostało zgłoszone tego samego dnia ok. północy, a godzinę później członkowie rodziny sami pojechali na miejsce dostawy, o którym dowiedzieli się od dyżurnego.
Polecany artykuł:
- (...) pojechaliśmy na to miejsce i samochód tam był. Był cały zaszroniony, szyba była otwarta od kierowcy do oporu, kluczyki w stacyjce, czapka jego firmowa normalnie zostawiona na desce rozdzielczej, terminal był pośrodku tak samo - mówi "Interwencji" krewna Rafała C.
Śmierci ofiary morderców z Płocka żałuje też jej znajomy.
- Ten małolat, co go zabili, to był dobry chłopak. On bardzo dobrze się uczył i musieli go mocno sterroryzować - mówi "Interwencji".
Mężczyznom grozi teraz od 12 lat więzienia do dożywocia.