Płock. Kolejne skargi na lekarkę szpitala! "Chlusnęła mi tym, co zwymiotowałam, prosto w twarz"
Jak informuje program "Alarm", emitowany na antenie TVP1, lekarka Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Płocku doczekała się kolejnych skarg. O Aleksandrze Ł. zrobiło się głośno kilka tygodni temu, po tym jak 15 grudnia na szpitalnym oddziale ratunkowym placówki doszło do szarpaniny między nią a żoną jednego z pacjentów. Według relacji kobiety, lekarka miała się na nią rzucić z rękami, wyrywając jej włosy i szarpiąc, ale Aleksandra Ł. sama złożyła zawiadomienie, że to jej nietykalność cielesną naruszono. Zastępca szefa SOR w szpitalu w Płocku miała ponadto odmówić wejścia do mieszkania chorego mężczyzny, kwestionując jego dolegliwości. Tymczasem "Alarm" dotarł do kolejnych osób, które skarżą się na zachowanie lekarki. Jedna z nich twierdzi, że kobieta, w czasie domowej interwencji, reagowała agresją na każde słowo chorej, kazała jej się "zamknąć" i "nie pyskować". Pacjentka dodaje, że zwyczajnie bała się Aleksandry Ł. i myślała, że coś jej się stanie. To nie wszystko.
- Przybiegła (...), cały czas mówiła: siadaj, siadaj, ale wyzywała mnie przy okazji (...) w którymś momencie chlusnęła mi tym, co zwymiotowałam, wymiocinami prosto w twarz. Też zaczęłam coś na nią krzyczeć, dostałem w twarz (...) z otwartej ręki uderzyła mnie w twarz - relacjonuje "Alarmowi" zachowanie lekarki z Płocka inna pacjentka.
Postępowanie w sprawie zajść z 15 grudnia 2021, gdy doszło do scysji między lekarką z Płocka a żoną jednego z pacjentów, prowadzą zarówno tamtejsza policja, jak i Wojewódzki Szpital Zespolony. Aleksandra Ł. ma przebywać na zwolnieniu.
Czytaj też: Płock. 33-latek znaleziony na środku ulicy! Zmarł w szpitalu. Jest podejrzenie, co się stało
Czytaj też: Ogromny pożar pod Płockiem! Nie żyje kobieta. Kilka innych osób uratowanych. W domu wybuchł gaz?
Czytaj też: Koszmar w Płocku! Kurier wpadł pod własnego busa. "Był już siny". Kierowcy nie reagowali!