O swoich refleksjach po pobycie w eremie kamedulskim pod Krakowem biskup Libera opowiedział w czasie spotkania w Wyższym Seminarium Duchownym w Płocku. Jak wyjaśniał, to miejsce, "w którym od ponad 400 lat trwa nieustanna modlitwa". Jest ona najważniejszą rzeczą dla każdego kameduły, której poświęca kilka godzin dziennie. Pozostały czas spędzają na pracy fizycznej m.in. w ogrodzie i bibliotece.
Biskup płocki opowiedział również o innych czynnikach, które sprawiają, że tamtejsze życie jest wyjątkowo surowe. Zakonnicy praktycznie przez cały czas pozostają w eremie, a tylko cztery razy w roku mają organizowane wycieczki poza jego teren. Mogą korzystać z telefonu stacjonarnego, ale tylko za zgodą przełożonych. Cenią sobie punktualność, a gdy pomylą się w trakcie śpiewania psalmów, muszą w ramach przeprosin przyklęknąć. Posiłki są skromne i nie ma w nich mięsa.
Półroczny pobyt u Kamedułów był dla biskupa Libery czasem życia w ciszy i milczeniu.
- Do ścisłego eremu wchodzi się przez bramę z napisem „Silentium”. Nad nią znajduje się nisza z figurką serca Jezusa. Ta cisza, to cisza serca – prowadzi przez serce Jezusa do serca człowieczego. Cisza, to rzecz dla kapłana zasadnicza, ponieważ nasza dusza pełna jest różnych głosów. Tam zrozumiałem, co to znaczy że jestem duchownym: staram się być specjalistą od spraw ducha. W ciszy przychodzą też do głowy ważne myśli - mówi biskup cytowany przez stronę internetową diecezji płockiej.
W miniony poniedziałek 6 stycznia biskup płocki Piotr Libera świętował 23. rocznicę sakry biskupiej.