Strażnicy miejscy z Płocka namierzyli mężczyznę dzięki anonimowemu zgłoszeniu, jednak najpierw nie przyznał się, że wylewał ścieki do Wisły. Po tym jak mundurowi pojawili się na jego posesji, 35-latek przekonywał, że nieczystości ciekłe z domu spływają do starej studni, która została wybudowana jeszcze przez jego ojca. Co więcej, nie ma zbiornika bezodpływowego, a studnia przykryta jest betonowymi płytami. Jak się okazało, mężczyzna nie posiadał jednak żadnych rachunków za wywóz nieczystości.
To nie wszystko.
Żeby ostatecznie potwierdzić, że właściciel posesji wylewa ścieki do Wisły, poproszono go o odkręcenie kranu z wodą. W tym czasie jeden ze strażników poszedł w miejsce, gdzie z ziemi wystawał rura, i potwierdził, że prosto do rzeki wypływają z niej nieczystości. Mundurowym towarzyszył na miejscu także pracownik Wydziału Kształtowania Środowiska Urzędu Miasta Płocka.
Strażnicy, podejrzewając, że mężczyzna wylewał ścieki do Wisły przez kilka lat, jak również ze względu na skalę zagrożenia środowiska, skierowali przeciwko niemu wniosek o ukaranie do Sądu Rejonowego w Płocku. Polecili jednocześnie natychmiastowe zablokowanie rury, tak aby nieczystości ze studni nie wypływały do rzeki.