Jak informuje organizacja "Jedzenie zamiast bomb Płock", w sobotę 12 grudnia zmarła bezdomna Iwona, która kilka miesięcy temu uniknęła gwałtu, choć została przy tym ciężko pobita. Do zdarzenia doszło późnym latem, a kobieta trafiła z obrażeniami ciała do szpitala, na którego oddziale chirurgicznym spędziła kilka tygodni. Jak informują członkowie "Jedzenia zamiast bomb Płock", Iwona miała zostać wypisana z placówki, gdy nadal znajdowała się w stanie ciężkim. W związku z tym, że była osobą bezdomną, trafiła na ulicę.
Mimo takiego stanu zdrowia dla kobiety nie było też miejsca w schronisku dla kobiet w Płocku, gdzie miała usłyszeć, że jest "zbyt chora", by tam trafić. Dramat Iwony zakończył się w sobotę 12 grudnia. Kobieta zmarła w pustostanie, gdy nikogo przy niej nie było. Przy tej okazji "Jedzenie zamiast bomb Płock" zwraca uwagę nie tylko na okoliczności śmierci Iwony, ale w ogóle los bezdomnych osób w Polsce.
- Wyobraź sobie, że leżysz zwinięta w kruchy kłębek, na lodowatej, brudnej podłodze, nasłuchując kroków przechodniów, szumu mijających cię aut, przedświątecznego migotania świateł wielkiego miasta, i czekasz aż jakaś czująca istota zatrzyma się, przyjdzie i zobaczy w tobie człowieka. I nie wiesz, kto będzie pierwszy: ludzka solidarność, miłość, empatia, czy łaskawa, milcząca śmierć - piszą na swoim profilu facebookowym członkowie organizacji.
Jednocześnie podają też przykład innego bezdomnego z Płocka, który zmarł z wychłodzenia. Ich zdaniem to o tyle dziwne, że "żyjemy w krainie mlekiem i miodem płynącej, słynącej z gościnności, dumnej z Solidarności, w osławionym przedmurzu chrześcijaństwa, w którym zostawia się talerzyk dla zbłąkanego wędrowca...".
Czytaj też: Płock. Okrutne! 6- i 9-latek rzucali szczeniakiem jak piłką. Sąd: Przejawy demoralizacji [DRASTYCZNE WIDEO]
Czytaj też: Płock. Kolejna ofiara księdza pedofila! "Obcowanie płciowe i uporczywe nękanie"
Czytaj też: Płock. Małe dzieci zabrane matce! Brudne nie jadły przez kilka dni, kobieta była pijana
Czytaj też: ZABIŁ 18-latka na oczach dziewczyny, bo go pomylił. Witold W. przed sądem w Płocku