Płock. Zabójstwo trojga dzieci. Domniemany morderca przerwał milczenie w czasie wizji lokalnej!
Co powiedział w czasie wizji lokalnej domniemany morderca trojga dzieci z Płocka? Ciała trzech chłopców: 8-letniego Oskara, 12-letniego Adriana i 17-letniego Piotrka znaleziono 9 marca w domu jednorodzinnym przy ul. Wyszogrodzkiej w Płocku. Ofiary miały rany cięte szyi, a podejrzenie o dokonanie zbrodni padło na 42-letniego Radosława K., ojca najmłodszej z nich. Mężczyzna opiekował się całą trójką, po tym jak ich matka pojechała do Warszawy do ich ciężko chorej siostry. Domniemany morderca został zatrzymany dopiero 8 dni później, po tym jak ukrywał się w pustostanach, w lesie na osiedlu Borowiczki w Płocku i poza granicami miasta. Policja ujęła go 17 marca, tj. w dniu pogrzebu dzieci, gdy szedł w biały dzień aleją Jana Pawła II na osiedlu Podolszyce - w czasie zatrzymania miał ponad 1,5 promila alkoholu, a na jego ciele ujawniono obrażenia ciała, ale niezagrażające życiu. Mężczyzna nie przyznał się do zarzutu zabójstwa dzieci i odmówił składania zeznań, ale przerwał milczenie w czasie wizji lokalnej.
Galeria poniżej: Mieszkańcy osiedla, gdzie doszło do morderstwa trójki dzieci, boja się o swoje życie. Morderca ich nawiedza
- Mężczyzna przedstawił okoliczności zdarzenia, nie negując swojego udziału w nim czy nawet sprawstwa, choć o niektórych rzeczach w ogóle nie mówił. Aktywnie współpracował z organami ścigania, wskazując też miejsca, gdzie się ukrywał, i gdzie zakopał się jego samochód (we wsi Wykowo pod Płockiem - przyp.red.) - tam również odbyła się wizja lokalna. Biorąc pod uwagę te i wcześniej ujawnione okoliczności, jest kilka hipotez dotyczących tego, co doprowadziło do zbrodni, ale jest za wcześniej, by je ujawniać - informuje Iwona Śmigielska-Kowalska, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Płocku.
Radosław K. został również poddany badaniu psychiatrycznemu, ale jego wyniki nie trafiły jeszcze do biegłych. Od tego zależy, czy złożą oni jeszcze wniosek o skierowanie mężczyzny na obserwację psychiatryczną. Jak dodaje Śmigielska-Kowalska, nie ma żadnych dowodów na to, by w czasie 8-dniowych poszukiwań 42-latka wracał on na miejsce zbrodni.