Jak informuje Motoryzacja.interia.pl, młody kierowca z Przasnysza dopiero po przejechaniu lewym pasem 50 kilometrów zjechał na stację benzynową, gdzie dowiedział się, że przez cały czas łamał przepisy drogowe. Wezwanym na miejsce policjantom powiedział: "Na kursie nie mówili, że tak nie wolno". Poza tym egzaminator nie zabierał go nigdy na drogi szybkiego ruchu ani poświęcał temu tematowi jakiejkolwiek uwagi. Przed wyjazdem na drogę ekspresową S7 kierowca z Przasnysza jeździł tylko po rodzinnym mieście, a prawo jazdy dostał 2 lata temu.
Jak informuje Motoryzacja.interia.pl, policjanci sprawdzili stan trzeźwości mieszkańca Przasnysza (okazało się, że nie pił) i pytali go, czy nie ma żadnych problemów ze zdrowiem, ale ten zaprzeczył. Za jazdę lewym pasem drogi ekspresowej grożą dwa punkty karne i 500 zł mandatu, choć będący na miejscu dziennikarze prosili funkcjonariuszy, by w tym wypadku odstąpili od wymierzenia kary.
Polecany artykuł: