Sochaczew. Jako dziecko był świadkiem tajemniczych i przerażających rzeczy. Dziś rozwiązuje kryminalne zagadki z całej Polski
Pochodzący z Sochaczewa Janusz Szostak, dziennikarz śledczy i prezes Fundacji Na Tropie, od wielu lat rozwiązuje kryminalne zagadki z terenu całej Polski. Wielokrotnie pomagał komendom policji w dotarciu do prawdy, ale gdy był mały, sam był świadkiem wydarzeń, do zrozumienia których może nie wystarczyć tylko podejście naukowe i błyskotliwy umysł.
Jak pisze w swojej książce "Widziadła. Świadectwa z zaświatów" sam zainteresowany, w jego rodzinnym domu w Sochaczewie przy ul. Reymonta znajdował się obraz, który w nocy przybierał biały kolor lub świecił bardzo jasnym światłem.
- Pewnego razu z bratem Jerzym i naszym kolegą Januszem Janiszewskim nocowaliśmy sami w domu. Przyszło nam wówczas do głowy, aby żartować z nadprzyrodzonej siły obrazu. To, co się wówczas wydarzyło, do dziś budzi we mnie lęk. Ten obraz wywarł na nas jakąś potężną presję, moc, że byliśmy jak sparaliżowani. Działy się przy tym dziwne, przerażające rzeczy. Jakby przemieszczały się wokół nas ludzkie zjawy. Coś jakby na nas parło, dociskało do podłogi. Uciekliśmy wówczas przerażeni z tego pokoju. Przez wiele tygodni nie miałem odwagi do niego zajrzeć. Potem zapomniałem o tym zdarzeniu i o niezwykłych właściwościach obrazu - wspomina w swojej książce Szostak.
Czytaj też: Sochaczew. W jej obecności przedmioty unosiły się w powietrze! Co się dzieje z Joanną Sokół?
Jak dodaje, po latach, gdy przeprowadzał się do innego budynku, znalazł za tajemniczym obrazem niemiecką gazetę, w której były same nekrologi, dlatego postanowił ją zniszczyć. Od tego momentu malowidło straciło swoją moc, ale w nowym domu nie przestały się dziać dziwne rzeczy.
- Zdarzało się, że w salonie krzesła obracały się wokół stołu niczym wskazówki zegara. Te meble były zabytkowe i być może zachowała się w nich energia byłych właścicieli. Pewnego dnia mój syn Radek usłyszał głosy za oknem i pukanie do drzwi, które były zamknięte na zasuwę. Poszedł sprawdzić, co się dzieje. Gdy znalazł się w ganku, na jego oczach zasuwa otworzyła się, a drzwi uchyliły - pisze Szostak.
Czytaj też: Zmarła w trakcie porodu. Z jej grobem pod Sochaczewem stało się coś NIESŁYCHANEGO!
Jak czytamy w książce "Widziadła. Świadectwa z zaświatów", dzieci słyszały też za oknem głosy osób rozmawiających po niemiecku - wiadomo, że w sąsiedniej wsi (Orły-Cesin) w zbiorowej mogile z I wony światowej pochowani zostali niemieccy żołnierze. Czy to ich duchy nawiedzały okolice?
- Ilekroć przechodzę obok tego miejsca, czuję jakby czyjąś obecność. Nigdy tu nie chodzę po zmroku, ale mój ojciec przechodził tu kilka razy w nocy i słyszał rozmowy w języku niemieckim, i jakby ktoś go wołał. We Wszystkich Świętych zjawy rozchodzą się po okolicy, po domach i nękają ludzi - mówi Szostakowi Sylwia z Chodakowa niedaleko Sochaczewa.
Czytaj też: Szukał ciała żony kilka lat, bo złożył jej obietnicę. Zginęła w największej katastrofie na Bałtyku
Jak czytamy w książce "Widziadła. Świadectwa z zaświatów", to niejedyne paranormalne zjawisko, jakiego świadkiem był Janusz Szostak. Gdy miał 9-10 lat, często chodził lasem znajdującym się na ziemi kupionej przez jego rodziców. W czasie jednej z wypraw pochodzący z Sochaczewa dziennikarz zobaczył postać o zdeformowanej twarzy siedzącą na wierzbie, co zostawiło w nim wspomnienie do dziś. Nawet gdy zdarza mu się jechać samochodem, zawsze czuje czyjąś obecność.
Czytaj też: Myszyniec. Reanimacja w kościele! Ksiądz nie przerwał mszy! Szokujące zachowanie duchownego
Podobnie mroczne zdarzenie miało miejsce w dworze w Kampinosie, w którym Szostak nocował razem z ojcem. Budynek należał wtedy do PTTK, a w otaczającym go parku rozstrzelano w przeszłości wielu Polaków.
- W środku nocy obudził mnie nienaturalny płacz dziecka dobiegający z parku. To był właściwie skowyt. Gdy obudziłem ojca, płacz ustał. Rano ktoś znalazł w parku dziecięcy czepek, ale taki, jakich już nikt nie używał. Zapewne jeszcze sprzed wojny - wspomina prezes Fundacji na Tropie.
Czytaj też: Szymanów. Przez ponad 70 lat chłopcy nie mieli tam prawa wstępu! Co na to dziewczyny?
W książce "Widziadła. Świadectwa z zaświatów" opisuje ponadto, czego był świadkiem, gdy uczęszczał do Szkoły Podstawowej nr 1 w Sochaczewie. W budynku w czasie II wojny światowej mieścił się szpital, gdzie zmarło wiele osób, a po zmroku pojawiały się tam "zakrwawione, upiorne postacie oraz widma sióstr zakonnych".
- (...) Kilkukrotnie i ja byłem świadkiem dziwnych zjawisk. Dobrze pamiętam dwa z nich. Któregoś zimowego popołudnia, bodajże w 1967 roku, wraz z kolegami graliśmy w tenisa stołowego w szkole. Stół rozstawiony był na parterze, na korytarzu. Nieopodal znajdowały się schody do piwnicy. W pewnym momencie piłeczka odbiła się od stołu i poleciała w kierunku piwnicy. Po czym znikła w jej czeluściach. Jeden z kolegów pobiegł po nią i po chwili wybiegł z piwnicy, krzycząc: – Duch, duch! - relacjonuje Szostak.
Jak dodaje, innym razem jemu i dwóm jego kolegom ukazał się sędziwy mężczyzna, który miał na sobie zakrwawioną koszulę nocną. Pochodzący z Sochaczewa dziennikarz przekonuje, że to nie było złudzenie.