Do postrzelenia psów doszło w minionym tygodniu. Mniejsze zwierzę opuściło posesję w Iłowie niedaleko Sochaczewa, a po jakimś czasie wróciło obolałe i zakrwawione. Właściciele znaleźli ranę na jego ciele i zawieźli do weterynarza, który opatrzył czworonoga i stwierdził, że zranienie powstało w wyniku postrzelenia z wiatrówki.
Dwa dni później zgłaszający wyszedł na swoje pole w towarzystwie drugiego psa. Mężczyzna zajął się pracą. Po chwili zauważył, że skomlący czworonóg biegnie w jego stronę, a na jego sierści jest widoczna krew. Właściciel obejrzał go i znalazł ranę postrzałową. Ponownie pojechał do weterynarza, który potwierdził jego podejrzenia.
Policjanci ustalili, że sprawcą jest mieszkaniec tej samej gminy. Pojechali do jego domu, ale 64-latek nie przyznał się do strzelania i zaprzeczył, że ma w domu broń. Zmienił jednak zdanie, gdy zobaczył, że policjanci przystępują do przeszukania. Wydał funkcjonariuszom wiatrówkę i wyjaśnił, że nie chciał zranić zwierząt, ale jedynie odstraszyć, bo psy atakowały jego kury.
Mężczyzna został przewieziony do posterunku policji w Iłowie niedaleko Sochaczewa, gdzie usłyszał zarzut znęcania się nad zwierzętami, po czym przyznał się do winy. Przestępstwo zagrożone jest karą do 3 lat pozbawienia wolności.
Czytaj Super Express bez wychodzenia z domu. Kup bezpiecznie Super Express - KLIKNIJ tutaj!