Tak wygląda szycie na krawędzi w Płocku! Zapytują o to nawet mężczyźni [ZDJĘCIA]

2020-01-25 14:00

Lidia Pokorska z Płocka szyje od 10 lat. Zainspirowała ją mała córeczka, dla której chciała przygotować oryginalną wyprawkę. Teraz ma już swoją pracownię i sama uczy tego innych. Zajęcie, które kiedyś było domeną naszych babć, wraca do łask, a o lekcje szycia nieśmiało zapytują nawet mężczyźni. Jak wygląda szycie w Płocku? Dla niektórych to nawet odskocznia od codziennych problemów.

Do szycia w Płocku przekonuje się coraz więcej osób. Od dwóch lat jest im o tyle łatwiej, że Pokorska powołała do życia pracownię Pitu Pitu Płock, gdzie prowadzi kursy. Kobieta jest samoukiem. 10 lat lat temu, gdy urodziła córeczkę, postanowiła, że przygotuje dla niej oryginalną wyprawkę, i tak się zaczęło. Metodą prób i błędów doskonaliła swoje umiejętności, wykorzystując przy tym wiedzę czerpaną z książek i internetu.

- Specjalizuję się w szyciu toreb, a wychodziło mi to na tyle dobrze, że zwrócili na to uwagę moi znajomi - mówi Pokorska. - Coraz więcej osób prosiło, bym pokazała, jak to się robi, więc na próbę zorganizowałam warsztaty. Atmosfera w ich trakcie była na tyle sympatyczna, że zdopingowało mnie to, by pomyśleć o regularnych spotkaniach.

W ostatnim czasie szycie wraca do łask i można zaryzykować stwierdzenie, że stało się na powrót modne. W czasach, gdy zaczynała Pokorska, nie było z tym tak różowo.

- Przede wszystkim brakowało materiałów, które musiałam zamawiać zagranicą - mówi. - Chciałam mieć rzeczy, których nie można było znaleźć w sklepach, bo wyprawka dla mojej córeczki miała być wyjątkowa nie tylko przez to, że sama ją robię.

I tak płocczanka zakupiła m.in. tkaniny bambusowe, konopne, wełny merynosa, które trafiły nad Wisłę m.in ze Stanów Zjednoczonych, Australii, Finlandii czy Czech.

Jak mówi Pokorska, pojawienie się mody na szycie to m.in. efekt slow life, większego zwracania uwagi na kwestię ekologii czy generalnie ograniczenia konsumpcji.

- Mówię na swoim przykładzie i swoich znajomych: szycie to dla nas taka odskocznia od codziennych problemów. Wtedy naprawdę można się wyciszyć, choć na chwilę zapomnieć, co się dokoła nas dzieje, i nie ukrywam, że jest to też niezbędne, by móc cokolwiek uszyć - nie można siadać do maszyny, myśląc o innych sprawach. Są nawet badania, które pokazują, że regularne szycie pomaga zwalczyć depresję.

Motywacje osób, które zgłaszają się na kurs szycia, są najróżniejsze. Część liczy, że zaoszczędzi pieniądze, jeśli samemu zadba o swoje ubranie. Inni są rozczarowani odzieżą z popularnych sieciówek, co dotyczy nie tylko ich estetyki, ale także jakości tkanin, które bardzo szybko się niszczą. Kolejni uczestnicy kursów mają po prostu satysfakcję, że mogą nosić rzeczy, które sami zrobili.

W tym gronie ciągle jednak nie ma zbyt wielu mężczyzn.

- Od momentu uruchomienia pracowni kilku się zgłosiło, ale szybko rezygnowali - mówi Pokorska. - Myślę, że byli trochę onieśmieleni tak dużą liczbą kobiet i chyba sami przed sobą krępowali się trochę, że to takie "niemęskie" zajęcie. Skądinąd wiem jednak, że dużo uczestniczek kursów mówi, że ich partnerzy próbują szyć w domu, ale widocznie nie mają jeszcze tej śmiałości, by o tym otwarcie powiedzieć.

Niezależnie od tego, czy zabiera się do tego kobieta, czy mężczyzna, zdaniem Pokorskiej szycie nie jest trudnym zajęciem.

- Często spotykam się z takim wyznaniem: ale ja mam dwie lewe ręce i na pewno nie dam sobie rady. W praktyce to nie ma większego znaczenia, bo zwróćmy uwagę, że najgorszą robotę robi za nas maszyna. Tu liczy się precyzja i dokładność, a nie jakieś manualne zdolności, które są potrzebne tylko przy szyciu ręcznym.

Spotkania w pracowni to dla wielu osób po prostu forma spędzania wolnego czasu, co czasem udaje się też połączyć z jakąś akcją społeczną.

- Po pierwsze staramy się, by było tu dużo uśmiechu, bo naprawdę nie ma sensu, by ktoś odwiedzał nas na siłę. To na pewno nie przyspieszy nauki - kontynuuje Pokorska. - Po drugie, jeśli nadarzy się okazja, staramy się zrobić coś pożytecznego. Na przykład w miniony wtorek uszyłyśmy wspólnie 15 woreczków i toreb dla zwierzaków poszkodowanych w pożarach w Australii.

45 lat Teatru Dramatycznego w Płocku! Jak dobrze znacie jego historię? [QUIZ]

Pytanie 1 z 10
Jak nazywała się pierwsza, nieoficjalna premiera teatru?

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Nasi Partnerzy polecają