Tak wyglądał wypadek pielgrzymki do Medjugorie. Jej uczestnicy mówią o "wielkim huku"
Co się działo w polskim autokarze, który wiózł pielgrzymów do Medjugorie? Jego uczestnicy opowiedzieli o wszystkim w rozmowie z "Super Expressem". W sobotę, 6 sierpnia, ok. godz. 5.40, autobus z 44 osobami na pokładzie wjechał na autostradzie A4 pod Zagrzebiem do rowu i uderzył w betonowy przepust. 12 z nich zmarło na miejscu zdarzenia bądź w drodze do szpitala, a 32 zostały ranne, z czego 19 odniosło ciężkie obrażenia. W gronie ofiar są m.in. obaj kierowcy, w tym 72-latek z Płońska, i matka jednej z dwóch sióstr nazaretanek z Kalisza - obie kobiety nadal walczą o życie w szpitalu. Wśród osób, które przeżyły wypadek pielgrzymki do Medjugorie, jest jeden z podróżujących autokarem księży. - Wszyscy spaliśmy praktycznie, tylko słyszeliśmy taki trzask. Pierwsze, co obudziło nas, to taki trzask pobocza - wspomina moment zdarzenia duchowny.
Dalsza część tekstu pod wideo z wypadku pielgrzymki do Medjugorie.
- Bez szwanku wyszedłem, bo siedziałem bardziej z tyłu (...) I ci, którzy byli z przodu, właściwie ich przygniotło tymi, którzy byli z tyłu. Uratowali się najbardziej ci, którzy siedzieli z tyłu autobusu - dodaje.
Czytaj też: Kim był kierowca polskiego autokaru w Chorwacji? "To był zawodowiec, dobry człowiek"
Z obrażeniami ciała, ale niezagrażającymi życiu, trafiła do szpitala pani Beata. Kobieta wspomina, że w momencie wypadku pielgrzymki do Medjugorie było ciemno, więc niewiele było widać, ale słyszała "wielki huk", po czym została przygnieciona dwoma siedzeniami. Cały czas była przytomna, a okres oczekiwania na przyjazd służb ratowniczych nazywa "całą wiecznością", choć w rzeczywistości było to ok. 13 minut. Poszkodowana została objęta pomocą nie tylko ze strony chorwackiej.
- Byli tu polscy policjanci, dwa razy, byli polscy lekarze, pani psycholog też była, więc bardzo w porządku - dodaje.