Wilcze Tułowskie. Kacperek przewidział, że umrze, ale nikt mu nie wierzył. Zginął na oczach dziadka!
Historię śmierci Kacperka opisał w swojej książce "Widziadła. Świadectwa z zaświatów" Janusz Szostak. Znany dziennikarz śledczy powołał się w niej na tekst Wojciecha Czubatki z magazynu "Reporter". Pięciolatek zginął w miejscowości Wilcze Tułowskie pod Sochaczewem, a już kilka dni wcześniej przewidział, że umrze. 22 kwietnia 2013 r. chłopiec spytał mamę i babcię, czy "nie będą po nim płakać, gdy odejdzie do bozi". Zniszczył także swojej zabawki, twierdząc, że nie będą mu już potrzebne. Kobiety nie podejrzewały nawet, że mówił prawdę.
Czytaj też: Mikołajew. Gdy żałobnicy mijali jej grób, stało się coś NIESŁYCHANEGO! Zmarła w czasie porodu
Śmierć Kacperka
Jak czytamy w magazynie "Reporter", 25 kwietnia Kacperek wracał autobusem szkolnym z zerówki w Śladowie. Na przystanku czekał na niego dziadek, który zawsze niósł go do domu na ramionach. Tym razem było jednak inaczej, bo chłopiec wybiegł niespodziewanie zza autobusu i uderzył prosto w bok dostawczego auta nadjeżdżającego z Tułowic. Pięciolatek upadł na asfalt, a wokół pojawiła się wielka kałuża krwi. Chłopiec przeżył i trafił śmigłowcem do szpitala w Warszawie. Lekarze z dwóch placówek ratowali jego życie, ale obrażenia głowy były zbyt poważne. 7 maja odbył się pogrzeb malucha.
- Wyrwał mi się. Biegłem i próbowałem go łapać, ale było już za późno. Przepraszam, ale więcej nie jestem w stanie mówić - powiedział Wojciechowi Czubatce dziadek Kacperka.
Co znaleziono w zeszycie superzdolnego chłopca?
Jak czytamy w magazynie "Reporter", chłopiec bym ponadprzeciętnie uzdolniony. Nauczył się pisać w wieku 2,5 lat, a do tego świetnie liczył. Oglądał filmy przyrodnicze, interesował się m.in. astronomią, a do tego sam wypożyczał książki z biblioteki i je czytał. Zawsze był poważny i zamyślony. Kilka dni przed śmiercią zaczął się uczyć języka chińskiego. Po tym jak zmarł, w jego zeszycie ujawniono kolejny znak, który mógł sugerować, że chłopiec wiedział, że czeka go najgorsze. Na ostatniej zapisanej stronie pięciolatek umieścił swoje nazwisko, stawiając literę "t" jako kilkakrotnie większą od pozostałych - do złudzenia przypominała ona krzyż.
Czytaj też: Sochaczew. Wyjmował z grobów kobiety i gwałcił ich zwłoki. W ujęciu nekrofila pomógł Zbigniew Lew-Starowicz
Czytaj też: Sochaczew. W jej obecności przedmioty unosiły się w powietrze! Co się dzieje z Joanną Sokół?