O sprawie donoszą dziennikarze programu "Interwencja" w Polsacie. 10-latka w kwietniu 2019 roku śmiertelnie zachorowała. - Badania wykazały, że córka cierpi na skomplikowane zapalenia mózgu. To oznacza, że samoistnie mózg niszczy organy wewnętrzne, działa na szkodę organizmu. Jest to zapisane w kodzie genetycznym i ujawnić się może w każdym momencie życia - opowiadała matka dziewczynki w programie "Interwencja".
Amelia przez kilka miesięcy dzielnie walczyła z chorobą, jednak 19 listopada zmarła. Matka bardzo chciała pochować ją w konkretnym miejscu na cmentarzu. Miało to być obok przyjaciółki Amelii, która zmarła dwa tygodnie wcześniej. Matka Amelii wskazała grabarzowi Henrykowi Ch. dokładne miejsce za, które zapłaciła. Dziewczynka została pochowana zupełnie gdzie indziej.
- Odbył się pogrzeb, nie myślałam w racjonalny sposób, nie rozglądałam się na boki, czy jestem w tym samym miejscu. Jak umiera dziecko, to wszystko jest za mgłą. Szłam za urną - mówi pani Andżelika, matka Amelii.
Cztery dni po pogrzebie pani Andżelika się zorientowała, że jej córka leży w innym miejscu. To był dla niej ogromny szok. Poszła więc do kancelarii parafialnej z prośbą o przeniesienie urny do wykupionej kwatery. Chwilę później dowiedziała się o kolejnej wstrząsającej rzeczy. Grabarz bez zezwolenia odpowiednich służb przeprowadził ekshumację! O sprawie powinna być powiadomiona rodzina, a także sanepid, ale grabarz tego nie zrobił.
Grabarz nie chciał rozmawiać z dziennikarzami "Interwencji". Przyznał się jedynie do błędu. Z kolei ksiądz podkreślił, że wobec Henryka Ch. nie wyciągnie żadnych konsekwencji, ale również nie miał ochoty na dłuższą rozmowę. O sprawie od listopada wiedział także miejscowy sanepid, który nie powiadomił prokuratury o nielegalnej ekshumacji. Zrobiła to dopiero pani Andżelika.