Do dramatu doszło wczoraj (17 listopada) późnym popołudniem w Mochach. W miejscowym klubie sportowym Bartek trenuje piłkę nożną od dwóch lat. Po skończonym treningu jako pierwszy pobiegł do szatni. - Miał do pokonania dosłownie sto metrów - opisuje Mirosław Pietrzak z klubu. Miał do pokonania jeszcze kilka kroków, gdy chłopca dopadły dwa owczarki. - Nagle usłyszeliśmy przeraźliwy krzyk - opisuje pan Mirek. Psy zaatakowały chłopca od tyłu. Skoczyły mu na plecy i powaliły na ziemię. Zaczęły gryź go po całym ciele. W miejscu ataku panował półmrok i gdyby nie ten krzyk, tragedii mógłby nikt nie zauważyć.
- Gdy dobiegliśmy na miejsce to wyglądało przerażająco, dosłownie tak, jakby te bestie chciały pożreć chłopca - opisuje Pietrzak. Do Bartka natychmiast podbiegła też mama, która czekała na niego. Gdy udało się już z trudem odgonić rozwścieczone psy, chłopiec był w przerażającym stanie. Nie stracił jednak przytomności, ale z jego ciała lała się krew. - Chłopiec został przywieziony do szpitala przez zespół ratownictwa około godziny 20:30. Był już wstępnie opatrzony. Był przytomny z licznymi szarpanym ranami głowy, pleców i ud. Natychmiast zajęli się nim chirurdzy. Przeszedł operacje - mówi Super Expressowi Urszula Łaszyńska, rzeczniczka szpitala dziecięcego w Poznaniu. Na ten moment stan nastolatka jest stabilny. Dzisiaj będzie miał tomografie komputerową głowy.
Psy zostały złapane i przewiezione do schroniska w Zielonej Górze. - Wciąż nie wiadomo, do kogo należą, ale szukamy właściciela, bo naszym zdaniem nie są bezpańskie - mówi Piotr Kokornaczyk, radny z Moch, który zaangażował się w poszukiwanie. Sprawą zajmuje się już policja.