Anita W. nie była dobrą matką. Nie radziła sobie z problemami, a całą swoją złość wylewała na dziecko. Nawet Martin K. ocenił swoją partnerkę źle. - W skali od 0 do 10, to ona była matką na 2 - zeznawał śledczym. - Anita krzyczała na Marcela i się nim w ogóle nie opiekowała. Stosowała wobec niego przemoc. Zwracała mi na to uwagę moja siostra - mówi Martin K.
Para mieszkała w wynajmowanym mieszkaniu w centrum Chodzieży. Pracował tylko on - w fabryce mebli. Anita jest bez zawodu i bezrobotna, chociaż raz na jakiś czas chodziła na rozmowy o pracę. Tak było też w dniu zabójstwa dziecka. Chciała się zatrudnić w restauracji, ale - jak twierdzi - rozmowa o pracę wyjątkowo jej nie poszła. Kupiła parę piw i zła wróciła do domu. Miała się sama opiekować Marcelem. Martin był w pracy. Dwulatek dawał się mamie we znaki. - Wchodził na parapet, na kanapę - opisuje matka. Nie chciał spać. Kobieta wzięła więc kołdrę i przycisnęła malca do poduszki. Niestety - chłopiec tego nie przeżył. Po wszystkim Anita W.poszła sobie przygotowywać kolację.
Jak się okazało w czasie pierwszego dnia procesu - nie był to pierwszy raz, gdy para tak robiła chłopcu. Mówił to śledczym w trakcie procesu MARTIN K. - Anita wydzwaniała do mnie w pracy, że nie radzi sobie z Marcelem, więc jej poradziłem, że ma go nakryć kołdrą - mówił mężczyzna.
Tej nocy, gdy doszło do tragedii - właśnie tak Marcel został zabity. Śledczy zarzucają zarówno Anicie W., jak i Martinowi K., że od kwietnia 2019 roku do marca 2020 roku podduszali go i ograniczali dopływ tlenu. Na tym festiwal tortur wobec malca się nie kończył. Było złamanie nóżki, było samodzielne ściąganie mu gipsu, było karmienie karmą dla szczurów. Marcel jadł też niedopałki papierosów i był wrzucany do turystycznego łóżeczka z agresywnym królikiem. Anita W. do zabójstwa się przyznaje, ale do znęcania nad dzieckiem nie. Martin K. twierdzi, że do wszystkich wcześniejszych zeznań został zmuszony, a sam kocha Marcela i się nad nim również nie znęcał.
29 kwietnia odbędzie się kolejna rozprawa w tej sprawie.