W czwartek (20 lutego) o godz. 10:30 odbyła się sekcja zwłok 18-latka, który dzień wcześniej zmarł na komisariacie przy ul. Taborowej w Poznaniu. Wstępnie ustalono, że do zgonu nie przyczyniły się osoby trzecie.
Zresztą policjanci i prokuratura prowadzą śledztwo, które ma wyjaśnić przebieg interwencji i okoliczności śmierci mężczyzny. - Wszczęto śledztwo w sprawie nieumyślnego spowodowania śmierci. Śledztwo prowadzone jest w sprawie, a nie przeciwko komuś. Nikt tu nie usłyszał zarzutów - przekazał prokurator Łukasz Wawrzyniak, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Poznaniu.
Pojawiają się głosy, że policjanci musieli użyć siły fizycznej wobec 18-latka. To prawda, bowiem mężczyzna był agresywny. Potwierdził to rzecznik wielkopolskiej policji Andrzej Borowiak, który jednocześnie zaprzeczył, że funkcjonariusze nie użyli paralizatora wobec aresztowanego.
Do tragedii doszło w czwartek (19 lutego). Policjanci około godz. 13:00 otrzymali wezwanie na ulicę Kasztanową. W jednym z mieszkań awanturował się 18-latek i jego matka poprosiła o pomoc. Funkcjonariusze aresztowali mężczyznę i przewieźli na komisariat. Tam stało się coś strasznego. - Gdy znajdował się w jednym z pomieszczeń dla osób zatrzymanych nagle zaczął tracić przytomność. Policjanci natychmiast rozkuli go z kajdanek i rozpoczęli resuscytację - powiedział mł. insp. Andrzej Borowiak.
Według wstępnych ustaleń 18-latek był chory na serce oraz był uzależniony od narkotyków. To czy w dniu śmierci był pod wpływem środków odurzających wykażą badania toksykologiczne.