25-letnia Julia zginęła w drodze do pracy! Jej malutki braciszek woła ją przez sen
Ta historia chwyta za serce i łamie je na milion drobnych kawałków. 25-letnia Julia, która na co dzień pracowała w sklepie, w drodze do pracy, została śmiertelnie potrącona przez pędzący samochód. Do tragedii doszło w Poznaniu, przy ul. Hetmańskiej. - Córka wyszła z domu skoro świt, bo miała otworzyć market - wspomina pani Matylda. Julka przechodziła przez jezdnię na pasach i była już trzy kroki przed chodnikiem, gdy wjechał w nią rozpędzony kierowca hondy.
Zobacz: Piękna Julia utrzymywała dom i chorą matkę. 25-latka nie żyje. "Nawet święta nie mają sensu"
Tadeusz I. usłyszał zarzut spowodowania wypadku drogowego ze skutkiem śmiertelnym. Jak powiedział Łukasz Wawrzyniak z Prokuratury Okręgowej w Poznaniu mężczyzna umyślnie naruszył zasady w ruchu drogowym. Jechał za szybko i nie zachował podstawowej ostrożności. Mężczyzna w trakcie pierwszego dnia procesu chciał dobrowolnie poddać się karze i zaproponował dla siebie karę więzienia w zawieszeniu. Nie zgodził się na to ani prokurator, ani mama Julii. - Powinien trafić za kratki za to, co zrobił - mówi pani Matylda. Tadeusz I. w sądzie nie wyraził nawet najmniejszej skruchy, chociaż zniszczył nie jedno, ale trzy życia…
- My wciąż nie możemy się pozbierać po tej tragedii - tłumaczy Super Expressowi pani Matylda. 8-letni brat Julii wciąż tęskni za swoją siostrzyczką. Dodatkowo rodzina zmaga się z problemami finansowymi, a pani Matylda ma stwardnieniem rozsianym, z kolei Gabryś autyzm i cukrzycę. Julka jako jedyna utrzymywała rodzinę. Była też podporą mamy i pomocniczką. - Dodawała mi otuchy w każdym momencie, dbała o mnie i swojego chorego braciszka - mówi. Bez Julii dla pani Matyldy nic nie ma sensu.
Pani Matyldzie można pomóc TUTAJ. Założona jest zbiórka na pomoc dla niej i jej synka Gabrysia. Proces mężczyzny, który potrącił Julię ruszy w maju.