Do tego koszmarnego zdarzenia doszło w środę, 6 listopada. Według ustaleń policjantów, kilka godzin przed zatruciem na terenie nieruchomości użyto chemicznego środka przeciw gryzoniom. Strażacy wykryli silnie trujący fosforowodór. Tabletki ze środkiem chemicznym przeciwko gryzoniom były umieszczone w zewnętrznych elementach konstrukcji budynku. Strażacy pracowali na miejscu tragedii również w piątek. - Nasze ponowne pomiary też wskazywały znaczne przekroczenia dopuszczalnych norm tego związku, dlatego zapadły decyzje, żeby częściowo rozebrać elewację budynku. Dzisiaj też będziemy badać otoczenie i wnętrze budynku pod kątem obecności tego trującego gazu - przekazał PAP oficer prasowy grodziskiej straży pożarnej bryg. Marcin Nowak.
Nie żyje 3-letnia Basia. Nie wysłano karetki do umierającego dziecka?
W tej tragicznej historii wstrząsające jest to, że nie wysłano karetki do umierającego dziecka. Rodzice 3-latki zdecydowali, że sami pojadą do szpitala w sąsiednim powiecie. Dziennikarz "Wirtualnej Polski" rozmawiał z dyrektorem szpitala w Nowym Tomyślu. - W środę o godzinie 6.30 na podjazd naszego SOR wjechał samochód, z którego wybiegł ojciec, niosąc trzyletnią córeczkę na rękach, z wołaniem o pomoc - relacjonuje dyrektor szpitala Tomasz Przybylski.
Już wtedy z dziewczynką było bardzo źle. Półtora godziny później, mimo wysiłków lekarzy i personelu, stwierdzono zgon 3-latki. Obecnie w szpitalu przebywa jeszcze matka zmarłej dziewczynki oraz 7-letnia siostra. Ich życiu nie zagraża niebezpieczeństwo. Wojewoda wielkopolski zdecydował o powołaniu specjalnego zespołu, który ma wyjaśnić, dlaczego nie wysłano karetki do dziewczynki.
Czytaj też: 3-letnia Basia nie żyje przez trutkę na myszy?! Mieszkańcy malutkiej wsi są wstrząśnięci
Rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Poznaniu prok. Łukasz Wawrzyniak poinformował, że przeprowadzona w piątek sekcja zwłok nie wykazała przyczyny zgonu dziecka. "Do jej określenia biegli potrzebują dodatkowych i poszerzonych badań" - zaznaczył prokurator.