To już 4 lata...

34-letnia dziennikarka zginęła w wypadku. Śledczy nie wiedzą, kto zawinił! Dwie przeciwstawne opinie

2024-09-03 15:17

4 lata po śmierci dziennikarki Anny Karbowniczak, która zginęła w wypadku w Brzekińcu pod Budzyniem, nadal nie wiadomo, kto za to odpowiada. W 34-latkę uderzył kierujący busem mężczyzna, który wioząc kilkoro pasażerów, następnie uciekł z miejsca zdarzenia. Maciej N. najpierw usłyszał zarzut spowodowania wypadku, ale później został on wycofany. Śledczy otrzymali dwie sprzeczne opinie biegłych.

Dziennikarka zginęła w wypadku. Kto odpowiada za jej śmierć?

Zgodnie z jedną opinią dziennikarka Anna Karbowniczak sama doprowadziła do wypadku, w którym zginęła; zgodnie z drugą współodpowiedzialność ponosi również kierowca busa, który potrącił 34-latkę. Jak informuje "Głos Wielkopolski" to właśnie z tego powodu szukanie winnych śmiertelnego zdarzenia z Brzekińca pod Budzyniem trwa już 4 lata. Kobieta zginęła 3 września 2020 r., ale nadal nie wiemy, kto za to odpowiada.

Prokuratura oskarżyła na początku kilka osób podróżujących samochodem, w tym jego kierowcę Maciej N., któremu zarzucono spowodowanie wypadku, choć nieumyślnie. Po kilku miesiącach większość z nich, w tym ten najważniejszy, wycofano, zrzucając całą winę na zmarłą wskutek obrażeń dziennikarkę.

- Wyjechała na swoim rowerze z drogi podporządkowanej i wymusiła pierwszeństwo busowi, który nadjeżdżał z jej lewej strony - mówił "Super Expressowi" Łukasz Wawrzyniak, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Poznaniu. Dalsza część tekstu poniżej.

Dramatyczny wypadek na A4

Będzie trzecia opinia biegłych

Z tym stanowiskiem nie zgodziło się kierownictwo "Głosu Wielkopolskiego", gdzie pracowała kobieta, i prosząc o interwencję Prokuraturę Krajową i ministra sprawiedliwości. Śledczy powołali nowy zespół biegłych, który ocenił, że zachowanie rowerzystki było co prawda "nieprawidłowe" i nierozważne", ale uznał jednocześnie winę kierowcy busa.

- (...) gdyby podjął natychmiastowe i ekstremalne hamowanie na swoim pasie jezdni, to uniknąłby zderzenia. (...) Podjął ryzykowny manewr zjazdu nalewy pas jezdni zamiast natychmiast i intensywnie hamować, i nie wykorzystał szansy na uniknięcie wypadku - napisali biegli, których cytuje "Głos Wielkopolski".

Z uwagi na to, że powstały dwie opinie, de facto ze sobą sprzeczne, prokuratura zdecydowało o powołaniu następnego zespołu, którego ekspertyza ma być już ostateczną.

Listen on Spreaker.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki