Tymczasem we wtorek (6 lipca) dziewczynka opuściła szpital w Poznaniu i została przetransportowana do ośrodka rehabilitacyjnego w Krakowie. - Będzie teraz musiała być dwa tygodnie jeszcze w izolatce przez bakterię, która ją zaatakowała, ale potem rusza do ćwiczeń - mówi Rafał Mucha, tata dziewczynki.
Marysia marzy teraz o dwóch rzeczach: o spotkaniu z siostrzyczką Amandą i o nowym czworonożnym przyjacielu. Mama Marysi nie ma wątpliwości, że piesek na pewno spowoduje uśmiech na jej twarzy. Będzie towarzyszem rehabilitacji i zabaw. - A gdy Marysia będzie poza domem, zaopiekuj się nim siostra Marysi - mówi pani Beata.
Dramat Marysi i jej rodziców rozegrał się w małej wsi niedaleko Gniezna (woj. wielopolskie), na cmentarzu parafialnym. Dziewczynka przyjechała odwiedzić grób tragicznie zmarłego rok temu brata. Gdy rodzice dziewczynki zapalali znicz na grobie brata, ona przechodziła obok sąsiedniego nagrobka. Nagle runął na nią ciężki, duży, kamienny krzyż. Marysia helikopterem została przetransportowana do szpitala w Poznaniu, gdzie lekarze przeprowadzili operację. Po miesięcznym pobycie w szpitalu klinicznym, udało się pojechać na rehabilitację do Krakowa. Teraz w niej cała nadzieja na powrót do sprawności dziewczynki.
W Prokuraturze Rejonowej w Gnieźnie trwa tymczasem śledztwo w sprawie wypadku. Nikt jeszcze nie usłyszał zarzutów. - Trwa intensywne śledztwo, czekamy na opinię biegłych - mówi Super Expressowi prokurator Małgorzata Rezulak Kustosz.
ZOBACZ: Poruszający gest mamy 5-latki, którą przygniótł krzyż. Chce wyglądać jak córka. Łzy płyną do oczu