Do dramatu doszło w małej wsi niedaleko Gniezna (woj. wielopolskie), na cmentarzu parafialnym. Marysia z rodzicami i siostrą przyjechała odwiedzić grób tragicznie zmarłego rok temu brata. Z jego grobem sąsiaduje nagrobek powojenny, który jak się później okazało był w katastrofalnym stanie. Gdy dziewczynka przechodziła obok niego, nagle runął na Marysię ciężki, duży, kamienny krzyż. Rodzice w tym czasie zapalali znicz, nie mieli żadnej możliwości zapobiec tragedii. Mogli już tylko wyciągać biedne dziecko spod krzyża. Stan dziecka od początku był krytyczny. Marysia helikopterem została przetransportowana do szpitala w Poznaniu, gdzie lekarze przeprowadzili operację.
Marysia właśnie została wypisana ze szpitala. - Jedziemy do ośrodka rehabilitacyjnego w Krakowie - mówi Super Expressowi jej szczęśliwa mama. Przez ostatni miesiąc trwała dla Marysi zbiórka pieniędzy. Rehabilitacja w specjalistycznej placówce jest bardzo droga.
- Dziękujemy wszystkim, którzy pomogli nam uzbierać tak duże pieniądze, żeby nasza córka mogła być zaraz rehabilitowana. Jesteśmy wdzięczni wszystkim i każdemu z osobna. Bez Was nie mieli byśmy takiej szansy - mówi pani Beata.
Mama Marysi jest tym bardziej szczęśliwa, że po miesiącu rozłąki Marysia w końcu spotka się z jej siostrzyczką Amandą. - Marysia była bardzo zdołowana tęsknotą za siostrą. Wierzymy, że teraz wszystko będzie już tylko lepiej - mówi kobieta. Marysi wciąż można pomóc, wpłacając dla niej fundusze na konto Fundacji Siepomaga.
W Prokuraturze Rejonowej w Gnieźnie trwa tymczasem śledztwo w sprawie wypadku. Mimo że minął już miesiąc od tragedii, nikt jeszcze nie usłyszał zarzutów.
- Przeprowadzane są czynności dowodowe, na temat przyczyny wypadku będzie się musiał wypowiedzieć biegły, między innymi z zakresu mechanoskopii - mówi Super Expressowi prokurator Małgorzata Rezulak Kustosz.
Najważniejszy problem jest jednak teraz w ustaleniu, kto odpowiada za stan nagrobek na cmentarzu. - Przepisy w tej kwestii nie są jednoznaczne. Badamy je - dodaje pani prokurator.