Dziś Maurycy z Poznania miałby 6 lat. Niestety jego życie dramatycznie przerwał Zbysław C., który z nożem rzucił się na spacerującego z innymi przedszkolakami chłopca. Ta śmierć wstrząsnęła całą Polską. Minął rok od tamtej tragedii - a smutek na poznańskim łazarzu nad nie minął…
Do tragedii doszło w środę, 18 października 2023 roku. Zbysław C. - do tamtego dnia spokojny emeryt, o którym nikt nie mógł powiedzieć złego słowa - wyszedł ze swojego domu z dwoma nożami. Poszedł do pobliskiego sklepu spożywczego, w którym często bywał. Przed drzwiami stała ekspedientka, pani Natalia, która paliła papierosa. - Podszedł i powiedział, że nie zabiją mnie papierosy tylko on - powiedziała Super Expressowi ekspedientka. Kobieta jednak nie potraktowała poważnie słów mężczyzny. Chwilę później nożownik rzucił się na grupę przedszkolaków i dźgnął kuchennym nożem pięcioletniego Maurycego M.
Mężczyzna nie znał wcześniej chłopca i najprawdopodobniej ofiara była zupełnie przypadkowa. Dzieci szły akurat na pocztę wysłać widokówki z okazji dnia listonosza. - Jak atakował, to krzyczał Ave Putin - powiedziała Super Expressowi Jessica Plecha, która była świadkiem przerażającego ataku.
Nóż z ręki wytrącił mu Grzegorz Konopczyński, brygadzista w Remondis Sanitech Poznań, który od tyłu zaszedł nożownika i kopnął go w łydkę i w żebra. Akurat śmieciarką przejeżdżał w pobliżu i gdy przedszkolanki próbowały ratować Maurycego i uspokajać przerażone pozostałe dzieci, on rzucił się w pogoń za mordercą.
Chłopca niestety nie udało się uratować. Malec zmarł na stole operacyjnym. Tymczasem, Zbysław C. leczył się neurologicznie i cierpiał na różnego rodzaju zaburzenia psychiczne. Po obserwacji psychiatrycznej biegli orzekli, że emeryt, w chwili popełniania zbrodni, był niepoczytalny. Stwierdzili też, że jest bardzo niebezpieczny i na wolności byłby w stanie ponownie popełnić podobny czyn. Sąd nie miał więc wątpliwości, że Zbysław C. powinien trafić do zamkniętego zakładu.
Rok po tragedii nie ma mieszkańców Łazarza, którzy pamięcią nie wracaliby do tamtych traumatycznych wydarzeń. - Ta ulica nigdy nie będzie już taka sama - mówi jedna z mieszkanek ulicy Karwowskiego w Poznaniu.