Tego dnia Urszula D. (58 l.) jak zwykle pracowała w sklepie na poznańskim Morasku. Układała towar, kiedy zobaczyła klienta. Chciała wejść za ladę i wtedy nagle poczuła silne uderzenie w głowę. Pomyślała, że coś spadło na nią z półki. Ale nie, to było coś o wiele gorszego. Na bezbronną kobietę z kamieniem w ręce rzucił się Patryk K. Pani Urszula wydostała się jakoś na środek sklepu. Tam otrzymywała kolejne uderzenia. Krew zaczęła tryskać, z regału spadały puszki z napojami. - Próbowałam zasłaniać się ręką, ale on cały czas bił. Upadłam – zeznawała w sądzie.
Gdy zakrwawiona ekspedientka leżała na podłodze, Patryk K. chciał nożem otworzyć kasę. Nie udało mu się to, więc wybiegł, zaczął uciekać rowerem,. Złapali go okoliczni mieszkańcy. Dlaczego to zrobił? Mężczyzna miał długi, a do jego domu coraz częściej przychodziły ponaglenia za niezapłacone raty. – W sumie miałem do zapłacenia 50 tys. zł – tłumaczył. Mimo że zarabiał prawie 2 tys. zł, jego miesięczne raty wynosiły o 500 zł więcej. Skończyły mu się nawet pieniądze na jedzenie.
– To był jakiś impuls, amok – tłumaczył się śledczym i przekonywał, że absolutnie nie chciał zabić. – Bardzo przepraszam tę panią – mówił w sądzie. Przed rozprawą do pani Urszuli podeszła też matka chrzestna Patryka K. z kwiatami. – Bardzo nam przykro, że tyle pani przeszła przez niego – mówiła ze łzami w oczach pani Honorata.
Za usiłowanie zabójstwa Patrykowi K. grozi nawet dożywocie.