22 października chory na białaczkę 80-letni Bogdan trafił na Szpitalny Oddział Ratunkowy przy ul. Szwajcarskiej w Poznaniu z powodu niewydolności oddechowej. Jak relacjonują jego syn i córka, spędził kilka godzin na korytarzu wśród innych chorych, zanim personel zainteresował się jego przypadkiem.
− W końcu ojciec nie był w stanie dłużej siedzieć i brat położył go na łóżko, które stało obok. W międzyczasie nie wydarzyło się nic poza tym, że pobrali mu krew do badań − opowiadała w rozmowie z dziennikarzem portalu "wyborcza.pl" córka seniora.
Jak relacjonuje, dopiero kilka godzin później ktoś zainteresował się jego życiem. 80-latek trafił do izolatki, która przypominała bardziej pomieszczenie techniczne niż salę dla chorych. − Ostatecznie zapadła decyzja, że ojciec zostanie przyjęty na oddział, ale następnego dnia, bo na razie nie ma miejsca − tłumaczy córka chorego. Po kilku godzinach ich ojciec wypisał się na własne żądanie ze szpitala. Następnego tygodnia, jak zaznacza "wyborcza.pl", pan Bogdan trafił do innego szpitala, na ul. Lutycką w Poznaniu. Tam w godzinę został przyjęty na oddział.
Szpital, do którego trafił senior, nie zgadza się z zarzutami rodziny. Zuzanna Pankros, która jest rzeczniczką placówki zapewnia, że pacjent miał pobieraną krew do analizy i przeprowadzone badanie EKG. Zauważyła również, że "obecnie Szpitalny Oddział Ratunkowy działa na zmniejszonej o połowę powierzchni ze względu na trwający remont, który ma na celu poprawienie standardu opieki nad pacjentem".
− Podejmujemy wszelkie możliwe działania, aby poprawiać jakość opieki nad pacjentami, a każda sytuacja, w której standardy te są kwestionowane, staje się dla nas impulsem do wprowadzenia zmian. Wyciągniemy wnioski z tego zdarzenia, aby uniknąć podobnych problemów w przyszłości. Jednocześnie podkreślamy, że wszyscy pacjenci, w tym Pan Bogdan, otrzymują w naszym szpitalu opiekę zgodną z obowiązującymi procedurami i z uwzględnieniem dostępnych zasobów − wytłumaczyła w mailu przesłanym do redakcji redakcji portalu "wyborcza.pl".