Pan Artur próbował uratować psy. Teraz walczy o życie. Dramat po pożarze i wybuchu w Poznaniu
- Brat miał operację przeszczepu skóry, ale ma duże powierzchnie poparzeń i lekarze nie mają skąd wziąć zdrowej skóry - mówi Katarzyna Lizik, siostra poparzonego mężczyzny. Na jego leczenie została otwarta już internetowa zbiórka, bo koszty powrotu do zdrowia mogą być dla rodziny nie do udźwignięcia.
Ta historia wstrząsnęła całą Polską. W nocy z 24 na 25 sierpnia, na poznańskich Jeżycach wybuchł pożar. Ogień pojawił się w piwnicy, w której swój magazyn miała firma zajmująca się akumulatorami do elektronarzędzi. Gdy do pomieszczeń wchodzili strażacy, doszło do wybuchu, część kamienicy się zawaliła, a w piwnicy zginęło dwóch strażaków. Mieszkańcy zdążyli ewakuować się sami, bo zaalarmował ich alarm czujki dymu, którą miał w swoim domu jeden z właścicieli. Gdy pojawił się pożar, Artura Gilewskiego nie było w mieszkaniu. Od dziesięciu lat wynajmował to mieszkanie, choć właśnie rozglądał się za kupieniem czegoś swojego.
- Chciał wziąć kredyt i wyprowadzić się z Kraszewskiego - mówi pani Katarzyna Lizik. Gdy wrócił i zauważył ogień, nad razu postanowił ruszyć na ratunek swoim psiakom rasy chihuahua. - Opiekował się nimi już długo, dbał o nie, kupował najlepszą karmę, zawoził do weterynarza - opowiada siostra pana Artura. Ponieważ kochał te psy ogromnie, od razu pobiegł do swojego mieszkania.
Chwilę później doszło do wybuchu. 35-latka z kamienicy wyciągnęli strażacy. Mężczyzna od razu został przewieziony do szpitala. Obrażenia były na tyle poważne, że został przetransportowany śmigłowcem do Nowej Soli. Jest w śpiączce farmakologicznej, a lekarze wciąż walczą o jego życie. Mężczyzna ma poparzenia praktycznie całego ciała - trzeciego i drugiego stopnia
Stan jest ciężki. Lekarze przeszczepili mu już skórę z uda na łydkę, ale jest problem, bo brat nie ma już zdrowej skóry do przeszczepu - opowiada naszej dziennikarce siostra mężczyzny, która dodaje, że teraz prowadzi starania o pozyskanie sztucznej skóry dla pana Artura.
Pomoc dla pana Artura z Poznania
Mężczyźnie, który wskoczył w ogień, żeby ratować czworonogi można pomóc, wpłacając pieniądze, które będą przeznaczone na jego leczenie i rehabilitację. - Na tak wczesnym etapie nie wiadomo ile czasu spędzi On w szpitalu oraz jakie środki finansowe potrzebne będą na Jego późniejszą rekonwalescencję. Jedno jest pewne, Rodzina nie dysponuje takimi środkami - poinformowali organizatorzy internetowej zrzutki. Pomóc można w tym miejscu. Nasza redakcja zachęca do dołączenia do zbiórki!