Koszmar wydarzył się w Poznaniu na Łazarzu. Dwie grupy 5-latków wybrały się ze swoimi wychowawczyniami do pobliskiej poczty. 9 października był Światowy Dzień Poczty i dzieci chciały go uczcić wysyłaniem widokówek. Niestety to, co wydarzyło się na skrzyżowaniu ulic Łukaszewicza i Karwowskiego to coś, czego chyba nikt nie mógł przewidzieć. Grupa małych bezbronnych dzieci, w zielonych odblaskowych kamizelkach, została zaatakowana przez nożownika.
71-letni Zbysław C. mieszka w pobliżu i tego dnia wyszedł z domu z dwoma nożami. W pewnym momencie, dosłownie przed wejściem do swojej kamienicy rzucił się na przechodzące tamtędy dzieci, wykrzykując dziwne słowa. - Krzyczał „ave Putin” - mówił jeden ze świadków. - I że wszystkich pozabija - dodawali inni. Niestety mężczyzna zaczął dźgać na oślep jedno z bezbronnych i niespodziewających się ataku dzieci. Ciosy były celne - mężczyzna trafił Maurycego w klatkę piersiową.
Akurat przejeżdżał tamtędy śmieciarką Grzegorz Konopczyński. - Miałem otwarte okno i usłyszałem płacz dzieci i krzyk. Zapytałem, co się stało i usłyszałem, że mężczyzna dźgnął nożem dziecko i ucieka - mówi Konopczyński.
Szybko wyskoczył z samochodu i ruszył za mordercą. - Dobiegłem do niego od tyłu, uderzyłem mężczyznę w łydkę i w żebra, a on przewrócił się i wypuścił w tym czasie nóż - mówi pan Grzegorz. Przy nożowniku była już kobieta, która jak się później okazało była policjantką po służbie. - Ta policjantka na nim wtedy przysiadła, jak on się przewrócił - mówi Konopczyński, który ze łzami w oczach dopowiada, że widział konające, zakrwawione dziecko i dramatyczną walkę i jego życie. - Nie czuję się bohaterem - kończy Grzegorz Konopczyński.
Niestety Maurycego nie udało się uratować. Chłopczyk zmarł na stole operacyjnym. - Prokuratura prowadzi czynności w tej sprawie - powiedział Super Expressowi Łukasz Wawrzyniak z Prokuratury Okręgowej w Poznaniu.
Policja poinformowała, że Zbysław C. nigdy wcześniej nie był notowany w policyjnych rejestrach. Na pewno nic go nie łączyło z zaatakowanym chłopcem i w ogóle go nie znał. - Wciąż nie wiemy też, z jakiego powodu dokonał tego ataku - powiedział Andrzej Borowiak, rzecznik prasowy policji w Poznaniu. Świadkowie mówią, że tego dnia Zbysław C.był agresywny też do innych przechodniów.