Trzynastolatkę na dachu starego i nieczynnego młyna zauważył właściciel pobliskiego lokalu Stara Gazownia. Dziewczynka siedziała na skraju budynku. Płakała. – To wysokość 5 piętra, więc naprawdę było to bardzo niebezpieczne – mówi Sadowski. Na szczęście mężczyzna błyskawicznie zadzwonił po Straż Miejską. – Na miejsce pojechał patrol - opisuje Sadowski. Służbę akurat miał strażnik, który bardzo często odwiedza szkoły i przedszkola. Ma świetny kontakt z młodzieżą. Gdy wszedł na dach, od razu zaczął rozmawiać z nastolatką. Drżącym, zapłakanym głosem dziewczynka zaczęła mówić, że chciała skoczyć i popełnić samobójstwo. Kilkanaście minut później sytuacja była już opanowana. – Na szczęście udało mu się przekonać trzynastolatkę, by zeszła z dachu – mówi Sadowski. Na dole czekali już na nią rodzice.
- Na szczególne uznanie zasługuje właściciel klubu Stara Gazownia, który zauważył i zaalarmował o zdarzeniu – dodaje na koniec Sadowski.