Mundurowi nie mieli wątpliwości, po czyjej stronie jest racja w tym sporze. „To pismo może sobie pani…” – miał powiedzieć jeden z policjantów właścicielce, gdy pokazała mu umowę. Zdania nie dokończył, ale wyjaśnił jasno, że Ukrainka może zostać w mieszkaniu do końca trwania umowy. Niesmak jednak pozostał. Okazuje się, że właściciele sami najpewniej nie znają przepisów, jakie ich obowiązują. A cała sprawa zaczęła się od… 250 zł kaucji.
Skandaliczną sytuację z Poznania opisuje Wyborcza.pl i Onet. Dziennikarzy powiadomiła koleżanka 25-letniej Ukrainki. Bohdana dostała 1,5 dnia na opuszczenie wynajmowanego mieszkania. Właścicielom nie przeszkadzało, że jest w obcym kraju, sama i do tego w trzecim miesiącu ciąży?
Przeczytaj także: 5-latka uciekła przed wojną. Zabił ją szaleniec we Włoszech!
Bohdana nie jest uchodźcą wojennym. W Polsce pracuje od trzech lat, co jakiś czas wracając do ojczyzny. Jest kelnerką w jednej z restauracji w Poznaniu. W styczniu przyjechała znów do pracy w Polsce i wynajęła mieszkanie – właśnie to, które okazało się dla niej tak pechowe. Nie zalegała z opłatami, wywiązywała się z umowy, ale właściciele i tak dali jej 1,5 dnia na spakowanie się i zabranie swoich rzeczy. Chcieli też zabrać jej klucze do mieszkania.
25-latka poprosiła o pomoc koleżankę, a ta zadzwoniła po policję, a sprawę nagłośniła w mediach. Właściciele próbowali forsować swoją wersję wydarzeń. Tłumaczyli, że ich zdaniem Ukrainka złamała zapis umowy – stąd eksmisja. Nie wiedzieli jednak, że prawo i tak chroni ich lokatorkę. Na miejscu szybko potwierdzili to policjanci.
Właściciele mieszkania oburzył fakt, że Ukrainka nie deklarowała, czy będzie chciała przedłużyć umowę. Ta obecna kończyła się 10 kwietnia. 25-latka chciała odzyskać kaucję (250 zł), właściciele przekonywali, że nie ma do tego prawa. Skąd taki pomysł? Otóż w umowie była zapis, że zadatek przepada, jeśli najemca nie zachowa okresu wypowiedzenia umowy. Tyle tylko, że Bohdana nie zrywała umowy, a jedynie kończyła ją zgodnie z zapisem kontraktu.
Między 25-latką, a właścicielem doszło do sprzeczki i awantury. Jej przebiegu nie znamy. Właściciele przekonują, że to Ukrainka była agresywna, a ona sama, że było dokładnie odwrotnie, że właściciele chcieli jej zabrać klucze, wyrwać z rąk umowę, gonili po pokoju…
Policjanci nie mieli wątpliwości, że racja jest po stronie 25-latki.
– Jeśli właściciele będą panią nachodzili, robili przykrości, jeśli wejdą do pokoju i nie będą chcieli wyjść, to naruszają mir domowy – jest to przestępstwo. Proszę wtedy po nas dzwonić – mieli wyjaśnić Bohdanie.
A właścicielce powiedzieli jasno: „To pismo może pani sobie…”. Zdania jednak nie dokończyli. Oddali jedynie klucze 25-latce i na tym cała interwencja się zakończyła. Problem w tym, ze niesmak pozostał. A wszystko przez 250 złotych, które właściciele chętnie zainkasowali w styczniu, ale teraz nie byli już tak chętni, by się z nimi rozstać.