Trutka na gryzonie powodem dramatów w kilku województwach
Środek trujący miał służyć do pozbycia się gryzoni, jednak stał się przyczyną dramatów w trzech województwach: mazowieckim, lubelskim i wielkopolskim.
O tym, że środek nie został użyty i zabezpieczony w odpowiedni sposób okazało się już po fakcie, gdy w wyniku zatrucia zmarła 3-letnia Basia w Ujeździe pod Grodziskiem Wielkopolskim. Do kolejnej tragedii doszło w Tomaszowie Lubelskim, gdzie zmarł 2-letni chłopczyk. Do zdarzenia doszło 8 listopada, to właśnie tego dnia trzy osoby mieszkające we wspólnym domu trafiły do szpitala z objawami zatrucia. To 74-latek, jego 69-letnia żona oraz ich 42-letni syn. Jak się okazało dzień wcześniej do szpitala trafił 2-letni syn 42-latka oraz jego 39-letnia żona. Początkowo sądzono, że mieszkańcy podtruli się tlenkiem węgla. Jednak w trakcie weryfikacji okazało się, że 74-latek rozłożył piwnicy budynku rozłożył silny środek gryzoniobójczy i owadobójczy. Niestety, 2-letnie dziecko zmarło. Sekcja zwłok ma wskazać dokładną przyczynę śmierci dziecka.
Zobacz: 3-letnia Basia nie żyje przez trutkę na myszy?! Mieszkańcy malutkiej wsi są wstrząśnięci
Co ważne, pierwszy przypadek zatrucia, jak podaje portal o2.pl, miał miejsce w Skarszynie. Środkiem na gryzonie struły się tam 9-letnie bliźniaczki. Dzięki szybkiemu działaniu lekarzy, dziewczynki udało się uratować.
Jak alarmują eksperci, trujące tabletki w kontakcie z wodą wytwarzają fosforowodór, śmiertelny dla ludzi i zwierząt. W Ujeździe środek na gryzonie został umieszczony pod styropianem w ścianach domu. To skutkowało przekroczeniem stężenia fosforowodór kilkunastokrotnie.
Eryk Matuszkiewicz, toksykolog z Poznania, w rozmowie z "Faktem" wyjaśnił, że to bardzo niebezpieczna substancja: "Potrafi zabić w kilkanaście do kilkudziesięciu sekund. Czasu na ratunek jest niewiele. Najbardziej narażone są małe dzieci".
Już po fakcie okazało się, że w każdym z wymienionych wyżej przypadków, środek trujący został użyty niezgodnie z zaleceniami.