Wypadek autobusu w Chorwacji
Duchowny jest jednym z poszkodowanych w wypadku autobusu z pielgrzymami w Chorwacji. Ranny został przewieziony do szpitala w mieście Varaždin. Miał wiele szczęścia. Ma złamaną kość krzyżową, jest poobijany. Ma zakaz schodzenia z łóżka. Dobrze pamięta moment katastrofy. - Nie spałem od godz. 3.15. Wprawdzie siedziałem w przedostatnim rzędzie, ale obserwowałem sobie wszystko – powiedział dziennikarce TVP.
Przeczytaj również: Wypadek polskiego autokaru w Chorwacji. Wstrząsająca rozmowa z organizatorem pielgrzymki. „Podwójna tragedia”
Według jego relacji autokar nagle zjechał z drogi. - Powiedziałem sobie: Boże drogi, jedziemy w pole, zaraz będziemy fruwać. Okazało się, że trafiliśmy prosto w rów – opisuje. Autobus uderzył w skarpę przodem, jego góra się przełamała. Wszystkie siedzenia zostały powyrywane. Ludzie spadali na siebie. Bagaże, telefony, modlitewniki, które mieli pielgrzymi, rozsypały się po wraku. Ksiądz Rafał wpadł pod fotele, ktoś go przygniótł. Udało mu się wydostać przez rozbita tylną szybę autokaru. - Widząc, co się stało, udzieliłem rozgrzeszenia ogólnego wszystkim umierającym – wspomina.
Poniżej galeria z miejsca tragedii:
Wypadek w Chorwacji. Ranny ksiądz wspomina wypadek
W szpitalnej sali obok kapłana leży inny ranny pielgrzym. - Pan Paweł mówił mi, że po przekroczeniu chorwackiej granicy kierowcy zatrzymali autokar i się wymienili. A przed wypadkiem usłyszał jakby wystrzał koła, jakby autobus złapał kapcia. Dla mnie to byłoby jakieś wyjaśnienie tego, dlaczego autokar nagle zjechał z prostej drogi – ksiądz Rafał mocniej ściska różaniec.