Do dramatycznych scen na przejeździe kolejowym w Bolechowie doszło w środę (29 kwietnia 2020 roku). Około godz. 17:30 ciężarówka zderzyła się z pociągiem relacji Wolsztyn - Wągrowiec. Według ustaleń śledczych, po obu stronach przejazdu szlabany były opuszczone, włączona była także sygnalizacja świetlna. Po obu stronach stały też samochody czekające na przejazd pociągu. Kierowca ciężarówki minął stojące auta i wjechał na przejazd kolejowy. W tym momencie w prowadzoną przez niego ciężarówkę uderzył rozpędzony szynobus. Pociągiem Kolei Wielkopolskich jechało wówczas 11 pasażerów i cztery osoby z obsługi. Do szpitala trafiło kilkanaście osób, w tym kierowca i pasażer ciężarówki.
CZYTAJ: Wjechał ciężarówką prosto pod pociąg! Kulisy KATASTROFY pod Poznaniem
Prokuratura przedstawiła kierowcy ciężarówki, 29-letniemu obecnie Romanowi S. zarzut spowodowania katastrofy w ruchu lądowym i sprowadzenia zagrożenia dla życia i zdrowia wielu osób. Czyn ten zagrożony jest karą do 10 lat więzienia. Proces mężczyzny ruszył przed poznańskim sądem rejonowym w marcu 2021 roku. Roman S. częściowo przyznał się do winy. - Przyznaję się do wtargnięcia na przejazd kolejowy przy zamkniętych rogatkach. Ale zostałem wyprzedzony przez samochód osobowy, który zajechał mi drogę przy samych rogatkach. Wtedy z całej siły wcisnąłem pedał hamulca, żeby wyhamować, ale było już za blisko; coś strzeliło w samochodzie - mówił. - Gdyby nie ten samochód, to nie doszłoby do tego wypadku – zaznaczył.
Polecany artykuł:
Oskarżony podkreślał w sądzie, że nie chciał uciekać pojazdem do rowu, bo w wyniku takiego manewru naczepa mogłaby zmiażdżyć kabinę. Dlatego – jak tłumaczył - zdecydował się wjechać na przejazd kolejowy, widząc, że pociąg jest jeszcze daleko. - Nie wiem, z jaką prędkością jechał pociąg, ale bardzo szybko się do mnie zbliżył i usłyszałem uderzenie w tylną cześć naczepy – mówił. Oskarżony przeprosił w sądzie wszystkich poszkodowanych w tym wypadku.
Prokuratura w mowie końcowej wniosła o uznanie oskarżonego winnym zarzucanych mu czynów i wymierzenie mu kary jednego roku pozbawienia wolności z warunkowym zawieszeniem jej wykonania na okres trzech lat próby, a także obowiązek informowania kuratora o przebiegu okresu próby. Prokuratura wniosła także o trzyletni zakaz prowadzenia wszelkich pojazdów mechanicznych przez oskarżonego, oraz zasądzenie nawiązek na rzecz osób poszkodowanych w wypadku.
Polecany artykuł:
Obrońca oskarżonego adw. Rafał Tuszewski wniósł o wymierzenie Romanowi S. kary w dolnych granicach ustawowego zagrożenia, oraz o warunkowe zawieszenie jej wykonania. Szkoda Kolei Wielkopolskich została naprawiona z polis OC i AC. W piątek (29 lipca 2022 roku) Sąd Rejonowy Poznań – Nowe Miasto i Wilda w Poznaniu wydał wyrok w tej sprawie i skazał Romana S. na karę 1 roku i 2 miesięcy bezwzględnego pozbawienia wolności. Mężczyzna musi także wypłacić nawiązki poszkodowanym w kwotach od 2 do 4 tys. zł, a także pokryć koszty sądowe. Sąd nałożył także na mężczyznę zakaz prowadzenia wszelkich pojazdów mechanicznych na 5 lat.
Sędzia Agnieszka Parnowska podkreśliła w uzasadnieniu wyroku, że materiał dowodowy zebrany w tej sprawie potwierdził zasadność zarzutu, który został przedstawiony oskarżonemu, polegającego na spowodowaniu katastrofy w ruchu lądowym, choć – jak wskazała - sąd dokonał nieco odmiennych ustaleń niż prokurator.
Jak tłumaczyła, "prokurator przyjął, że oskarżony naruszył zasady bezpieczeństwa w ruchu lądowym w ten sposób, że kierując pojazdem MAN z naczepą wjechał na strzeżony przejazd kolejowy - ale w ocenie sądu to wjechanie na ten strzeżony przejazd kolejowy, który był już zamknięty, gdzie nadjeżdżał pociąg, było tylko efektem wcześniejszego naruszenia zasad bezpieczeństwa przez oskarżonego. Oskarżony swoim zachowaniem naruszył bowiem art. 66 ust. 1 punkt 1 Ustawy prawo o ruchu drogowym, zgodnie z którym pojazd uczestniczący w ruchu ma być tak zbudowany, wyposażony i utrzymany, aby korzystanie z niego nie zagrażało bezpieczeństwu osób nim jadących, lub innych uczestników ruchu, nie naruszało porządku ruchu na drodze i nie narażało kogokolwiek na szkodę".
Sędzia wskazała, że samochód, którym kierował oskarżony został po wypadku poddany badaniu przez biegłego, który stwierdził – jak wskazała sędzia - że "układ hamulcowy, elementy tego układu hamulcowego były tak skorodowane, że ten samochód po prostu nie hamował; układ hamulcowy nie działał". - Wobec takiej treści opinii sąd uznał, że oskarżony wjechał na przejazd kolejowy, bezpośrednio przed nadjeżdżający szynobus, po prostu dlatego, że nie był w stanie zahamować samochodu – podkreśliła sędzia.
Wskazała, że to naruszenie zasad bezpieczeństwa w ruchu lądowym, którego dopuścił się oskarżony, w ocenie sądu miało charakter umyślny. "Oskarżony miał pełną świadomość tego, jaki jest stan jego samochodu. Oskarżony kupił ten samochód kilka miesięcy przed tym zdarzeniem, a logicznym jest, że w momencie kupowania samochodu sprawdza się jego stan – tutaj nie można nie zauważyć, co jest szczególnie istotne, że oskarżony z wykształcenia jest mechanikiem samochodowym; a zatem ocena stanu tego samochodu nie powinna stanowić dla niego żadnej trudności" – mówiła. Dodała, że samochód w chwili wypadku nie miał aktualnego badania technicznego; wcześniejsze badanie techniczne było wykonane w 2016 roku. - To, że ten samochód był w takim złym stanie musiało być dla oskarżonego oczywiste w momencie, kiedy rozpoczął jazdę – zaznaczyła sędzia, ale wskazała, że "do samej katastrofy, do jakiej tu doszło, w ocenie sądu oskarżony doprowadził nieumyślnie".
- Przy sprowadzeniu katastrofy, która polega na naruszeniu zasad bezpieczeństwa w ruchu drogowym trzeba rozróżnić dwie rzeczy; naruszenie zasad bezpieczeństwa w ruchu drogowym – i tutaj to miało charakter umyślny, ponieważ oskarżony znał zły stan swojego samochodu - i samo doprowadzenie do skutku w postaci katastrofy, które było działaniem nieumyślnym – powiedziała.
Odnosząc się do wymiaru kary wymierzonej oskarżonemu, sędzia zaznaczyła, że naruszenie zasad bezpieczeństwa w ruchu przez oskarżonego było rażące. Przypomniała też, że pasażerowie pociągu doznali obrażeń, a straty Kolei Wielkopolskich wyniosły kilka mln zł. Wskazała jednak, że sąd wziął pod uwagę opinię biegłego, który uznał, że "ten sam ostatni manewr, bezpośrednio przed przejazdem kolejowym podjęty przez oskarżonego był manewrem prawidłowym; oskarżony prawidłowo zareagował na zaistniałą sytuację – gdyby takiego manewru nie podjął, to te skutki mogły by być jeszcze dalej idące".
- Mając te wszystkie okoliczności na względzie sąd wymierzył oskarżonemu karę 1 roku i 2 miesięcy pozbawienia wolności; kara o charakterze bezwzględnym. Sąd uznał, że wymierzenie oskarżonemu łagodniejszej kary, a w szczególności kary z warunkowym zawieszeniem jej wykonania, byłoby wyrazem pobłażliwości sądu dla tak poważnego zlekceważenia przez oskarżonego zasad bezpieczeństwa w ruchu drogowym, i skutkującego tak poważnymi następstwami dla wielu osób i następstwami dla mienia pokrzywdzonego – zaznaczyła sędzia.
- Kara łagodniejsza nie osiągnęłaby swoich celów wobec oskarżonego, jak również nie miałaby odpowiedniego wydźwięku społecznego. Kara ta nie może być uznana za rażąco surową, ponieważ to przestępstwo (nieumyślne doprowadzenie do katastrofy w ruchu lądowym) jest zagrożone karą do 5 lat pozbawiania wolności, a zatem jest to kara mimo to w dolnych granicach ustawowego zagrożenia – dodała.
Oskarżonego, ani jego obrońcy nie było w sądzie w trakcie ogłaszania orzeczenia. Wydany w piątek wyrok nie jest prawomocny.