- Ale dlaczego ten renifer Rudolf ma taki czerwony nos? To pytanie o chyba najbardziej znanego renifera, często z krzywdzącym nieco alkoholowym podtekstem słyszałem wielokrotnie – mówi zoolog z Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu, prof. Piotr Tryjanowski. Jak się okazało to problem nie tylko Świętego od prezentów. Fascynacja takimi zagadnieniami znakomicie łączy dzieci i… naukowców.
Bez renifera Rudolfa trudno wyobrazić sobie święta Bożego Narodzenia. Trzeba wiedzieć, że Rudolf dał się wprzęgnąć w mikołajowe sanie DOPIERO w 1939 roku. Do życia powołał czerwononosego renifera ilustrator i autor książek dla dzieci, Robert May. Rudolfomania zaczęła się niemal natychmiast, bowiem już w pierwszym roku sprzedano 2,5 miliona kopii książki o jego losach, a charakterystyczny czerwony nos trafił do reklam i … naszych umysłów.
A teraz najważniejsze: skąd u reniferów czerwone nosy?! - Co ciekawe – im zimniej, tym barwa nozdrzy staje się coraz intensywniejsza - tłumaczy prof. Tryjanowski. Naukowcy mają na to zjawisko swoje teorie. Badacze z Holandii i Norwegii zauważyli, że renifery mają przeciętnie o 25 procent wyższą koncentrację naczyń krwionośnych w nosie niż ludzie, a nozdrza nabierają czerwonej barwy właśnie dzięki ukrwieniu.
Ich eksperymenty pokazały, że nos Rudolfa jest rozgrzany do czerwoności z wysiłku, ukrwienie pozwala na regulację temperatury ciała, zabezpiecza nos przed odmrożeniem, a mózgowi renifera zapewnia dodatkowe chłodzenie. Ponadto czerwony, rozgrzany nos umożliwia poszukiwanie jedzenia wśród pokrywy śnieżnej a nawet ocenić, co jest jadalne a co nie – tak przynajmniej wskazują badania innych, tym razem szwedzkich naukowców, dokonane z wykorzystaniem kamer termowizyjnych.
Istnieją także alternatywne teorie. Barwa nosa Rudolfa według niektórych jest najbardziej zbliżona do koloru czerwonych jagód ostrokrzewu. Pomysłowi fizycy zmierzyli długość fali światła emitowanego przez czerwone jagody i nos Rudolfa. Werdykt był następujący: czerwony kolor nosa jest najbardziej skutecznym sposobem oświetlania drogi we mgle, gdy część widma UV staje się praktycznie niewidoczna.
- Takich hipotez jest całkiem sporo, co świadczy o olbrzymiej pomysłowości naukowców – śmieje się prof. Tryjanowski. - Pozostaję tradycjonalistą, dla mnie św. Mikołaj to wielki biskup Miry. Dzisiaj jakoś niewiele się wspomina, że to między innymi patron uczonych i studentów, pojednania Wschodu i Zachodu. Jeśli jednak istnieje szansa by, niejako przy okazji, opowiedzieć także coś ważnego o zwierzętach czy funkcjonowaniu nauki, o tym, że uczeni także mają swoje pasje, poczucie humoru i odpowiadają na zdawałoby się dziecięce pytania, to moim zdaniem po prostu warto to robić – dodaje poznański zoolog.