Złodziej pracował u sąsiadów okradzionego nastolatka. Tylko czekał na moment, aż dom obok jego miejsca pracy będzie pusty i domownicy wyjadą. Długo ich obserwował i liczył, że tak jak zwykle to robią - i tym razem nie zamkną drzwi na klucz. Wszedł do cudzego domu jak gdyby nigdy nic i zaczął szukać łupów. W oko wpadła mu… dziecięca, metalowa skarbonka. Była ciężka i wypełniona banknotami. Chłopak dorabiał sobie po szkole i ciężką pracą uzbierał w niej dużo ponad tysiąc złotych. Złodziej zaczął więc ją rozcinać na miejscu. Tak się spieszył, że poniszczył niektóre pieniądze i nie zdążył zabrać wszystkich oszczędności. Ukradł w sumie 1200 zł. Domownicy podejrzewali, kto mógł włamać się do skarbonki. - Swoje przypuszczenia przekazali dzielnicowym, którzy sprawdzili ten „trop” - mówi Sandra Chuda z szamotulskiej policji.
Mundurowi jeszcze tego samego dnia zatrzymali 42-latka. - W trakcie przeszukania jego mieszkania, funkcjonariusze znaleźli banknoty, które były uszkodzone - mówi Chuda. Na komendzie złodziej przyznał się do wszystkiego. Usłyszał zarzut kradzieży z włamaniem.