Takich historii w internecie, prasie, w mediach społecznościowych jest bardzo dużo. Rodzice jeszcze w ciąży dowiadują się, że ich dziecko urodzi się z poważną wadą. I choć radość z przyjścia na świat potomka jest bardzo duża, to strach o jego życie przysłania wszystko. Tak było i tym razem.
Mały Antek urodził się bez kości promieniowej lewej rączki. - Rączka jest o połowę krótsza i ma tylko cztery paluszki - opisuje mama. Chłopiec nie jest w stanie tą rączką niczego chwycić. Dlatego rodzice zwrócili się o pomoc do dra Paleya - światowej sławy chirurga, który operuje z wielkimi sukcesami także polskie dzieci. Niestety, operacje u niego są bardzo drogie. - Polscy lekarze nie zaproponowali nam tego, co doktor Paley, wręcz przeciwnie, było niebezpieczeństwo, że dojdzie do martwicy kości - mówi mama Antka.
CZYTAJ: Mała Julka choruje tak jak jej brat! Ty też możesz jej pomóc!
Pierwszą operację trzeba było wykonać do końca drugiego roku życia Antka. - Dlatego poszliśmy do banku i wzięliśmy duży kredyt na tę operację: 150 tysięcy złotych - mówi mama chłopca. Wszystko poszło zgodnie z planem i lekarze przygotowali rękę do kolejnych zabiegów, ale to dopiero początek problemów rodziny. - Teraz potrzebujemy pieniędzy na kolejną operację, a to koszt prawie 280 tys. złotych - mówi zmartwiona pani Małgorzata. Niestety, żaden bank nie chce im już dać pieniędzy. - Nie mamy zdolności kredytowej, ja nie pracuję zawodowo, bo zajmuję się Antkiem, a sklep taty Antka nie przynosi kokosów - trzeźwo ocenia sytuację mama Antka. Tymczasem druga operacja musi się odbyć niedługo. Lekarze przesuną pierwszy paluszek w rączce Antka tak, żeby przejął funkcję kciuka. - Dzięki temu będzie chwytał przedmioty - cieszy się mama.
Rodzina postanowiła poprosić o pomoc darczyńców. - Tylko dzięki ludziom dobrej woli jesteśmy w stanie sprawić, żeby nasz synek miał zdrową rączkę - mówi pani Małgorzata i prosi wszystkich o wsparcie. Pomóc można TUTAJ. Rodzinie brakuje jeszcze 70 tys. złotych...