Dramatyczne wyznanie Marysi, którą przygniótł krzyż na cmentarzu. „Nie chcę tam wracać”

i

Autor: nadesłane Dramatyczne wyznanie Marysi, którą przygniótł krzyż na cmentarzu. „Nie chcę tam wracać”

Dramatyczne wyznanie Marysi, którą przygniótł krzyż na cmentarzu. „Nie chcę tam wracać”

2021-09-13 12:41

Do tragedii doszło na cmentarzu w Łopiennie. Duży, betonowy krzyż z nagrobka przewrócił się na 5-letnią Marysię. Kilkulatka otarła się o śmierć. O jej życie walczyli lekarze ze szpitala w Poznaniu. Udało się, ale przed dziewczynką jeszcze długa rehabilitacja. Ostatnio Marysia odwiedziła cmentarz, na którym doszło do tragedii.

Dramatyczne wyznanie Marysi, którą przygniótł krzyż na cmentarzu. „Nie chcę tam wracać”

O tym dramacie pisaliśmy wielokrotnie. Marysia Mucha z rodzicami i siostrą przyjechała odwiedzić grób tragicznie zmarłego rok temu brata. Rodzice dziewczynki zapalali znicz na grobie jednego dziecka, gdy na drugie nagle runął ciężki i duży kamienny krzyż. Dziewczynka miała zgniecioną główkę, czekała na pomoc we krwi, wymiotowała, miała drgawki.

Zobacz: 5-latka odwiedziła grób brata, który zmarł na dyskotece. Krzyż przygniótł Marysię na cmentarzu w Łopiennie

Do szpitala trafiła w stanie krytycznym. Lekarze, żeby ją uratować, od razu postanowili, że potrzebna jest operacja. - Czaszka była w wielu miejscach złamana - mówi Beata Lisek, mama dziewczynki. Po miesiącu walki o życie Marysi, rodzice odzyskali nadzieję, że Marysia wróci do zdrowia. Dziewczynka została przewieziona do specjalistycznego ośrodka rehabilitacyjnego w Krakowie. - Nie byłoby to możliwe, gdyby nie zbiórka pieniędzy na Marysię i wsparcie wielu cudownych osób - mówi pani Beata.

W dochodzeniu do zdrowiu można pomóc Marysi, wpłacając pieniądze na jej rehabilitację - TUTAJ.

Czytaj także: Tęsknota dołowała Marysię. Wzruszające spotkanie z siostrą. Polały się łzy [ZDJĘCIA]

Dziewczynka właśnie zakończyła pierwszy etap rehabilitacji w ośrodku. Tam, pod czujnym okiem rehabilitantów, psychologa i logopedy osiągnęła niesamowite postępy. - Marysia jest bardzo waleczna - chwali córeczkę jej mama.

Gdy Maria została wypisana z ośrodka, w domu czekał na nią jej wymarzony psiak. - To prezent od dziadka. Psiak to Shih tzu, czyli "lwi piesek”, a więc pasuje do mojego dzielnego małego lewka - mówi pani Beata. Za dwa tygodnie Marysia z mamą znów musi zgłosić się w szpitalu. Tym razem lekarze zajmą się problemem utrzymania równowagi przez Marysię. - Mamy nadzieję, że lekarze wystawią trafną diagnozę i pomogą naszej córce. Pod koniec października wracamy do Krakowa na kolejne rehabilitacje - mówi pani Beata. - Czekamy za badaniami w katowickim szpitalu, żeby zbadać błędnik bo Marysia nie ma równowagi, chodzi chwiejnie i często łapie się czegoś żeby się podeprzeć - dodaje kobieta.

Marysia razem z mamą pojechała też na cmentarz, odwiedzić grób brata. Spojrzała na nagrobek obok, z którego przewrócił się na nią krzyż, a który teraz jest cały zafoliowany i zapytała, dlaczego nagrobek tak wygląda… - Wtedy powiedziałam jej, że z tego grobu właśnie przewrócił się krzyż na nią i to tu uderzyła się mocno w główkę, długo patrzyła w to miejsce i na drugi dzień nie miała ochoty już tam jechać - opowiada smutno mama Marysi. Z samego dnia wypadku Marysia niewiele pamięta. - Pamięta ten dzień że była na grobie brata. Mówi też, że pamięta, że szła do Amandy na ławkę, a potem była bardzo zmęczona - opowiada pani Beata.

Tymczasem w gnieźnieńskiej prokuraturze trwa śledztwo w sprawie tego, czy i kto powinien ponieść konsekwencję za wypadek na cmentarzu. Chociaż prokuratura zapowiedziała, że być może trzeba będzie umorzyć śledztwo, jeszcze to nie nastąpiło. Prokuratura między innymi szukała rodziny osoby pochowanej w grobie, z którego spadł krzyż. Według nieoficjalnych informacji córka pochowanej tam kobiety zmarła kilka lat temu, a samym grobem nikt się ostatnio nie interesował. To rodzina Eryka i Marysi na dzień Wszystkich Świętych zapalała na nim znicze.

Krzyż przygniótł 5-letnią Marysię

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Nasi Partnerzy polecają