- Jeszcze w niedzielę widziałam mojego wnuczka, był taki zadowolony. Nie mogę tego pojąć - płacze Stanisława S., babcia Wiktora, mama jego taty. - Rozmawiałam z Sylwią w niedzielę, gdy odbierała Wiktora ode mnie. Była taka jak zawsze… - mówi, głos jej drży, a po policzkach spływają jej łzy. Chociaż Sylwia N. w weekend nie dała po sobie poznać, że dzieje się coś złego, we wtorek wybrała najgorszą z możliwych opcji.